"Wiemy, że zespół trzeba wzmocnić. Wielu zawodników, którzy wywalczyli awans zasłużyło jednak na to, by teraz grać w ekstraklasie. Jesteśmy przekonani, że potwierdzą swoje umiejętności na tym poziomie rozgrywek" - powiedział prezes ŁKS Jakub Urbanowicz.
W łódzkim klubie nie ukrywają, że w poszukiwaniach zagranicznych graczy będzie pomagał jedyny Polak grający obecnie w NBA, Marcin Gortat. To wychowanek ŁKS, a obecnie jeden ze współudziałowców spółki, w której oprócz koszykarzy są również piłkarze walczący o powrót do ekstraklasy. Gortat już w ub. roku włączył się działalność transferową swojego macierzystego klubu i namówił do przenosin do ŁKS Krzysztofa Sulimę, który w minionym sezonie był jednym z najlepszych graczy łódzkiego zespołu.
"Przymierzamy się do sprowadzenia dwóch, trzech zagranicznych zawodników. W dużej mierze będziemy korzystać z Marcina Gortata i jego agenta. Nie znaczy to jednak, że będziemy mogli pozwolić sobie na topowych graczy. Można jednak znaleźć takich, którzy dopiero szukają swojej szansy, chcą zaistnieć w Europie i mogliby przyjechać do ŁKS po to, żeby się wypromować" - wyjaśnił Urbanowicz.
Dodał, że ostateczne decyzje kadrowe w ŁKS będą uzależnione od formuły rozgrywek w przyszłym sezonie. Jeśli dojdzie do zamknięcia rozgrywek i stworzenia ligi kontraktowej, w której o utrzymaniu decydować będą wyłącznie sprawy finansowo-organizacyjne to w ŁKS nie wykluczają zmiany planów transferowych.
"Gdybyśmy otrzymali potwierdzenie, że tak będą wyglądać rozgrywki, to chcielibyśmy zrealizować pomysł na odmłodzenie zespołu i sprowadzenie utalentowanych osiemnasto-, dziewiętnasto-, dwudziestolatków. Tacy gracze bez presji utrzymania się w lidze mogliby przez rok czy dwa rozwinąć swój talent po to, żeby w przyszłości stworzyć zespół z realnymi szansami walki o wyższe cele" - powiedział Urbanowicz.
Podkreślił, że po awansie do ekstraklasy klub nie zmieni swojej polityki i nie będzie budował zespołu za ogromne pieniądze. Przypomniał, że taki błąd ŁKS popełnił trzy lata temu, po awansie do 1.ligi.
"Złamaliśmy wtedy swoje zasady działania i oszczędnego budowania drużyny. Uwierzyliśmy w nazwiska i przesadziliśmy z liczbą zawodników. Okazało się, że drożej wcale nie znaczy lepiej" - powiedział Urbanowicz.
ŁKS wrócił więc do idei "rozsądnego budowania zespołu". Sprowadzono zawodników +zadaniowych+, którzy akceptowali to, że w meczu grają 15-20 minut. Co ważne, nie byli to gracze z wygórowanymi żądaniami finansowymi. Efekt był taki, że już w ubiegłym sezonie ŁKS był o krok od awansu. Ostatecznie po zaciętej rywalizacji przegrał walkę o ekstraklasę z faworytem rozgrywek Zastalem Zielona Góra.
Kolejny sezon zakończył się już sukcesem. W meczach decydujących o awansie ŁKS pokonał 3-2 MKS Dąbrowa Górnicza. Po dwóch spotkaniach niewiele osób wierzyło jednak w ekipę prowadzoną przez Piotra Zycha, bo ŁKS przegrywał 0-2. Na internetowych forach pojawiły się m.in. komentarze o braku ambicji i woli walki koszykarzy ŁKS.
"Irytuje nas takie podejście. Mamy jednak świadomość, że taka jest natura Polaków i kibice nie są tu wyjątkiem. Bardzo szybko przy jakimś niepowodzeniu spisuje się u nas kogoś na straty. Bardzo łatwo się krytykuje i łatwo traci wiarę" - powiedział Urbanowicz.
Jego zdaniem ŁKS już w tej chwili organizacyjne nie odbiega zbytnio od standardów najwyższej klasy rozgrywkowej. Urbanowicz jest również przekonany, że zespół będzie w stanie nawiązać walkę o miejsce gwarantujące pewne utrzymanie w ekstraklasie.
Po awansie koszykarze ŁKS będą musieli zmienić halę. Ta pod trybuną stadionu przy al. Unii nie spełnia wymogów do gry w najwyższej klasie rozgrywkowej a w sąsiedniej Atlas Arenie koszykarze grać nie chcą.
"Nie widzę możliwości i sensu korzystania z Atlas Areny. Ta hala jest zbyt duża i tak naprawdę nie służy sportowi" - wyjaśnił Urbanowicz.
Do wybudowania hali w bryle nowego stadionu przy al. Unii zespół ma więc grać w Pałacu Sportu przy ul. ks. Skorupki.