Piąta potyczka finału, choć znowu jedna z drużyn wygrała różnicą co najmniej 10 punktów, była pod kilkoma względami wyjątkowa. "Wojownicy" byli gorsi w trzeciej kwarcie, która wcześniej zawsze była ich domeną, słabszy dzień miał ich lider i najlepszy strzelec Stephen Curry, który po 43 punktach w poprzednim meczu teraz uzyskał jedynie 16, ale mimo to ekipa z Bostonu po raz pierwszy w tegorocznym play-off przegrała drugi raz z rzędu i nie ma już marginesu błędu.

Reklama

Curry, najlepszy w historii NBA strzelec za trzy punkty, który w karierze trafia ze skutecznością 42,8 proc., a celnych rzutów oddał już 3117, tym razem spudłował wszystkie dziewięć prób. Wcześniej trafił co najmniej jedną "trójką" w 132 kolejnych spotkaniach play-off i 233 meczach licząc również sezon regularny, co jest rekordem ligi. Poprzednio bez celnej próby zza łuku zakończył występ 18 listopada 2018 roku.

Pomylił się nawet przy jednym z trzech wolnych, choć zwykle trafia 9 na 10. Z 16 punkami znalazł się w cieniu kolegów, ale właśnie to było siłą gospodarzy tego wieczoru i... może być w kolejnym starciu.

Po tym, co się stało, będzie wściekły zaczynając szóste spotkanie. Takiego go właśnie potrzebujemy - zaznaczył kolega z drużyny Draymond Green.

Reklama

Wiggins i zmiennicy rozmontowali Celtics

Reklama

Bohaterem gospodarzy został Andrew Wiggins. Kanadyjski skrzydłowy zdobył 26 punktów i miał 13 zbiórek, choć tym razem to "Celtowie" wygrali walkę pod koszami (47-39).

Z jakiegoś powodu znalazł się w pierwszej piątce na tegoroczny Mecz Gwiazd... - powiedział z uśmiechem o Wigginsie Green, a już na poważnie dodał: Taki facet to skarb. Im większe przed nim wyzwanie, tym więcej z siebie daje, tym bardziej możesz na niego liczyć. Najwięksi właśnie w kluczowych chwilach grają najlepiej. On taki jest.

W rzutach z dystansu Curry'ego zastąpił Klay Thompson - trafił pięciokrotnie, a łącznie uzyskał 21 pkt.

Duży wkład w sukces mieli rezerwowi - Gary Payton II, syn słynnego członka Galerii Sław NBA, zdobył 15 "oczek", a Jordan Poole dodał 14. W sumie wchodzący z ławki koszykarze Warriors pokonali zmienników "Celtów" 31:10.

"Nadchodzi największa próba naszych charakterów"

Wśród gości najlepiej zaprezentował się Jayson Tatum - 27 punktów i 10 zbiórek. Marcus Smart zdobył 20 pkt, a trzeci z liderów - Jaylen Brown - 18, ale nie trafił żadnej z pięciu prób trzypunktowych. Zespół z Bostonu miał też 18 strat.

Zabrakło nam dziś ikry, nie byliśmy tak witalni, jak w poprzednich meczach. Jesteśmy pod ścianą i nadchodzi największa próba naszych charakterów - ocenił doświadczony środkowy Al Horford.

"Celtowie" popełnili 18 strat, wobec sześciu miejscowych.

Gdy jesteś w dobrej dyspozycji, to krążenie piłki nie stanowi problemu. To pokazała trzecia kwarta, kiedy tworzyliśmy sobie okazje do rzutów i trafialiśmy. Ale to była tylko jedna kwarta... - przyznał trener pokonanych Ime Udoka.

Celtics chcą zostać samodzielnym liderem

Warriors grają w wielkim finale po raz szósty w ostatnich ośmiu sezonach. Marzą o siódmym mistrzostwie w historii klubu, po raz szósty ligę wygrali w 2018 roku. Celtics walczą o pierwszy od 2008 roku i 18. w historii tytuł, dzięki czemu zostaliby najbardziej utytułowanym klubem w historii; na razie dzielą to miano z Los Angeles Lakers.

"Wojownicy" czwarty triumf w NBA w ciągu ośmiu lat mogą zapewnić sobie w czwartek w Bostonie. Jeśli jednak Celtics wygrają we własnej hali szósty pojedynek finału, to drużyny wrócą do San Francisco na decydujący mecz w niedzielę.

Wynik poniedziałkowego meczu finału koszykarskiej ligi NBA:

Golden State Warriors - Boston Celtics 104:94
(stan rywalizacji do czterech zwycięstw: 3-2 dla Warriors)