Spurs do zwycięstwa poprowadził Keldon Johnson, zdobywca 32 punktów i siedmiu zbiórek. Gospodarze zakończyli passę 11. kolejnych przegranych. To druga najgorsza seria w historii klubu. Po raz ostatni smak zwycięstwa zaznali 11 listopada.
To był pierwszy mecz od jakiegoś czasu, w którym zagraliśmy dobrze w defensywie. Jeżeli utrzymamy to nastawienie, to w ofensywie też sobie poradzimy - ocenił Johnson.
Skutecznie go wspierał Tre Jones, który rzucając 26 pkt ustanowił rekord kariery. Rezerwowi Doug McDermott i Josh Richardson dodali po 12 pkt. W przeciwnym obozie pierwszoroczniak Jabari Smith Jr. zdobył 23 pkt, a Alperen Sengun dodał 16 pkt i 11 zbiórek. Cała wyjściowa piątka zawodników gości skończyła spotkanie, mając na koncie dwucyfrowe wyniki punktowe.
Trener Spurs, Gregg Popovich, wrócił do drużyny po dwumeczowej przerwie spowodowanej, jak to określił, „drobną procedurą medyczną”.
Oba zespoły borykają się z plagą kontuzji, w tym podstawowych graczy. Z tego powodu szkoleniowiec Rockets, Stephen Silas, zapowiadał, że rywalizacja dwóch najgorszych drużyn w Konferencji Zachodniej będzie „bitwą młodych, niekonsekwentnie, ale twardo grających facetów".
Po tym meczu oba zespoły mają identyczny bilans meczów (7-18). Gorsze statystyki w lidze mają tylko Orlando Magic (6-20) i Detroit Pistons (7-20).
W pozostałych dwóch czwartkowych meczach ciekawiej było w Portland, gdzie miejscowi Trail Blazers przegrali z Denver Nuggets 120:121. O zwycięstwie gości przesadził trzypunktowy rzut Jamala Murraya na 0,9 s przed końcową syreną. Nuggets przerwali serię trzech porażek z rzędu.
W Miami dwójka graczy, Bam Adebayo (31 pkt i 10 zbiórek) oraz Jimmy Butler (26 pkt) przesądziła o wygranej 115:110 nad Los Angeles Clippers. Ten drugi koszykarz to sześciokrotny uczestnik Meczu Gwiazd. Butler zaliczył ostatnie osiem "oczek" zespołu. To dwunasta w sezonie wygrana zespołu z Florydy.