Do wygranej z osłabionymi kadrowo "Słońcami" - wciąż grającymi bez kontuzjowanych Chrisa Paula i Devina Bookera - poprowadził gospodarzy Ja Morant, który uzyskał 29 punktów, ale grał tylko 27 minut. Punkt mniej odnotował Desmond Bane.

Wśród gości, którzy tylko do przerwy nawiązali równą walkę, wyróżnił się Mikal Bridges - 21 pkt.

Reklama

Wygrywamy, wygrywamy, ale to nie znaczy, że jesteśmy produktem gotowym i skończonym. Wciąż są obszary wymagające poprawy. Ciągle jesteśmy na etapie sprawdzianów, szukamy różnych dróg do wygrywania, zwłaszcza w tej części sezonu - przyznał trener ekipy z Memphis Taylor Jenkins.

Grizzlies to trzecia drużyna, która osiągnęła granicę 30 wygranych w sezonie. Na Zachodzie dzieli prowadzenie z Denver Nuggets, którzy mają identyczny bilans. Ekipa Suns (21-24), która przegrała dziewięć z ostatnich 10 spotkań, jest na 12. pozycji.

Reklama

Na Wschodzie i w całej lidze dominują koszykarze Boston Celtics, którzy w poniedziałek odnieśli 33. zwycięstwo w bieżących rozgrywkach. Na wyjeździe pokonali 130:118, a klasą samą w sobie był Jayson Tatum. 24-latek zaliczył najlepszy występ w sezonie - jego 51 punktów, dziewięć zbiórek i pięć asyst miał największe przełożenie na siódmą kolejną wygraną "Celtów".

W ostatnich sekundach przewaga gości była bezpieczna, Tatum wiedział, że ma 48 punktów i przez chwilę pomyślał o spokojnym doczekaniu do ostatniej syreny. Przypomniał sobie jednak wiadomość od Jamala Crawforda, trzykrotnie wybranego na najlepszego rezerwowego ligi, po meczu z Miami Heat na początku tego sezonu, gdy przy 49 "oczkach" postanowił doczekać bez rzutu na zakończenie spotkania.

Jamal napisał do mnie wtedy, że jeśli kiedykolwiek jeszcze będę tak blisko "50", to lepiej zapomnieć o wyniku i czasie gry, a po prostu starać się ją osiągnąć" - tłumaczył po meczu Tatum. I dodał: Właśnie ten jego przekaz chodził mi po głowie, słowa Jamala: "idź i zrób to".

I Tatum 38 sekund przed końcem gry trafił "trójkę", a na trybunach pojawiły się okrzyki: "MVP, MVP, MVP". To jego siódmy w karierze występ, w którym "złamał" granicę 50 punktów.

Reklama

Dzięki takim graczom wyglądam na lepszego trenera niż jestem w rzeczywistości - przyznał z uśmiechem szkoleniowiec Celtics Joe Mazzulla.

Wygląda na to, że przekroczenie granicy 38 tysięcy punktów i możliwość rychłego dogonienia lidera klasyfikacji strzelców wszech czasów Kareema Abdula-Jabaara zmobilizowały dodatkowo LeBrona Jamesa.

Gwiazdor Los Angeles Lakers w poniedziałek powiększył dorobek o kolejne 48 punktów, miał też osiem zbiórek i dziewięć asyst, a jego zespół pokonał Houston Rockets 140:132. Był to setny w karierze 38-letniego koszykarza, a 72. w sezonie regularnym, występ, w którym osiągnął granicę 40 punktów.

Tylko Michael Jordan może się pochwalić większą liczbą meczów z co najmniej 40-punktową zdobyczą po 35. urodzinach. Miał ich 12, a James w poniedziałek zaliczył ósmy taki występ.

Lakers z bilansem 20-24 zajmują jednak dopiero 13. lokatę na Zachodzie. Za nimi są tylko San Antonio Spurs (13-31) Jeremiego Sochana i właśnie "Rakiety" (10-34).