76ers najwyraźniej potrzebują wielkich występów Jamesa Hardena, aby wygrywać z Celtics. Słynny brodacz w pierwszym spotkaniu uzyskał 45 punktów i jego zespół zwyciężył. Gdy w dwóch kolejnych łącznie zanotował 28, to górą byli Celtics. Minionej nocy Harden zapisał na swoim koncie 42 pkt i trafiał w kluczowych momentach.
To Harden doprowadził do remisu 107:107 na 16 s przed końcem czwartej kwarty, a w efekcie do dogrywki. W niej natomiast popisał się celną próbą za trzy i jego zespół wyszedł na prowadzenie 116:115, gdy na zegarze pozostawało 19 s.
Celtics mieli szansę wygrać mecz. Marcus Smart nawet trafił z dystansu, ale oddał rzut już po tym, jak wybrzmiała ostatnia syrena.
"Po prostu bardzo chciałem wygrać. Kolejna porażka stawiałaby nas w bardzo trudnej sytuacji" - powiedział bohater wieczoru.
Bardzo duże wsparcie Hardenowi zapewnił Joel Embiid. MVP sezonu zasadniczego miał 34 pkt i 13 zbiórek.
W ekipie Celtics aż sześciu graczy zdobyło co najmniej 10 pkt. Najwięcej - 24 - Jayson Tatum, który zanotował też 18 zbiórek.
W Phoenix gospodarzy do triumfu poprowadzili Devin Booker i Kevin Durant, którzy zdobyli po 36 punktów. Booker miał także 12 asyst i sześć zbiórek, a Durant 11 zbiórek i sześć asyst.
Cichym bohaterem "Słońc" był Landry Shamet. Kiedy w czwartej kwarcie defensywa gości starała się zneutralizować Bookera i Duranta rezerwowy 26-latek trafił cztery rzuty za trzy punkty. Łącznie uzyskał 19 pkt - ponad dwa razy więcej niż łącznie w trzech poprzednich spotkaniach z Nuggets (7).
Wśród Nuggets prym wiódł Nikola Jokic, notując aż 53 pkt i 11 asyst.
Mecze numer pięć odbędą się we wtorek w Bostonie oraz w Denver.