20-letni polski rodzynek w NBA tradycyjnie rozpoczął spotkanie w podstawowej piątce "Ostróg". Spędził na parkiecie łącznie 25 minut. W tym czasie trafił cztery z 10 rzutów z gry, w tym jedną z dwóch prób za trzy punkty.
Wykorzystał także jeden z dwóch rzutów wolnych. Jego statystyki uzupełniają cztery zbiórki, asysta, trzy przechwyty, dwie straty i dwa faule.
O losach meczu zdecydowała trzecia kwarta
Liderem gości był ponownie 20-letni francuski debiutant Victor Wembanyama - 26 punktów, dziewięć zbiórek, pięć asyst i trzy bloki. Dobrze zaprezentował się także wchodzący z ławki Malaki Branham - 19 punktów, w tym cztery "trójki".
To było jednak za mało na drużynę z Dallas. Goście wygrali co prawda pierwszą kwartę 32:25, ale w drugiej miejscowi wyszli na prowadzenie. Decydująca dla losów meczu była trzecia odsłona, w której "Mavs" zwyciężyli 32:14.
Trener Spurs Gregg Popovich głównie w słabej skuteczności z dystansu upatrywał przyczyn porażki. Obecnie w tej lidze, gdy trafiasz 10 z 40 rzutów za trzy punkty, raczej nie masz szans wygrać. A do tego po drugiej stronie masz zawodników, jak Kyrie (Irving) czy Luka (Doncic), którzy prezentują poziom Hall of Fame - zauważył.
Sochan zagra w meczu "Wschodzących Gwiazd"
Obaj wspomniani koszykarze byli liderami gospodarzy. Irving uzyskał 34 pkt, a Słoweniec miał 27, a także dziewięć zbiórek i osiem asyst zanim w czwartej kwarcie opuścił boisko z grymasem bólu i trzymając się z szyję.
Spurs z bilansem 11 zwycięstw i 44 porażek zajmują ostatnie, 15. miejsce w tabeli Konferencji Zachodniej. Mavericks (32-23), którzy wygrali sześć potyczek z rzędu, są na siódmej pozycji.
Większość graczy Spurs będzie teraz odpoczywać, a Sochan i Wembanyama udadzą się do Indianapolis, gdzie wezmą udział w meczu Wschodzących Gwiazd, będących jednym z elementów tradycyjnego All Star Weekend. Polak zagra w teamie prowadzonym przez byłego zawodnika m.in. Chicago Bulls Jalena Rose'a, a Francuza przydzielono do ekipy kierowanej przez Hiszpana Pau Gasola.
Celtics oszczędzali swoich zawodników
W najlepszych humorach na tygodniową przerwę w rozgrywkach udadzą się koszykarze Boston Celtics. W środę rozbili oni Brooklyn Nets 136:86 i odnieśli 43. zwycięstwo w sezonie. Bilans uzupełnia jedynie 12 porażek, co czyni ich - jak na razie - najlepszym zespołem sezonu.
"Celtowie" już do przerwy wypracowali 36-punktową przewagę, pozwalając przy tym rywalom zdobyć tylko 32 "oczka". Wobec tego Joe Mazzulla, który cieszył się z setnej wygranej w roli głównego trenera, oszczędzał swoich podstawowych koszykarzy, a leczących drobne urazy Jaylena Browna i Ala Horforda w ogóle zabrakło w składzie.
Do drugiej najwyższej w historii porażki Nets (różnicą 52 pkt przegrali 1978 roku z Houston Rockets jeszcze przed przeprowadzką na Brooklyn) najbardziej przyczynił się rezerwowy gospodarzy Payton Pritchard, który uzyskał 28 punktów. 27 dodał Derrick White.
Celtics uświadomili nam, ile pracy przed nami. Strasznie skopali nam tyłki, ale liczę, że mój zespół odrobi lekcje - przyznał szkoleniowiec Nets Jacque Vaughn, którego drużyna z bilansem 21-33 plasuje się na 11. miejscu na Wschodzie.