Majewski w rozmowie z PAP na rok przed rozpoczęciem igrzysk we Francji tonował nieco nastroje i nie chciał, aby nazywać jego rolę, jako szefa misji olimpijskiej, największym wyzwaniem w karierze po zakończeniu uprawiania sportu.

Nie przesadzajmy, aż tak źle nie jest. Mam jakieś doświadczenie. Kierowałem ekipami. Może nie aż tak licznymi, ale też dużymi. To na pewno nowe wyzwanie. Czy największe? Odpowiem tak: zobaczymy - dodał z uśmiechem.

Reklama

Wiceszef PZLA, dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą wskazał, że igrzyska w Paryżu mają być ich triumfem, odrodzeniem, powrotem do bardzo dobrych tradycji. Też tak na to patrzę - wskazał.

W końcu z kibicami, w końcu blisko, bo to Europa. Masa działań skierowana jest na to, aby znowu było to święto, aby całe miasto żyło tymi igrzyskami, cieszyło się sportem - powiedział PAP Majewski.

Reklama

Szef misji był niedawno w Paryżu i widział, że Francja żyje igrzyskami, a organizatorzy są bardzo mocno zaangażowani w ten projekt.

Oni chcą się pokazać z jak najlepszej strony, że są dużym, bogatym, nowoczesnym państwem. (...) Nie da się już dziś zorganizować igrzysk bez ogromnych pieniędzy. To na pewno nie będą tanie igrzyska, ale we Francji mało się buduje. Oni bardzo dobrze wykorzystują istniejącą infrastrukturę, którą ewentualnie modernizują. Nawet jak coś powstaje od podstaw, to nie ma to być pomnik. Wszystko jest przemyślane tak, aby później służyć lokalnej społeczności. Powstające na hali widowiskowej baseny mają już swoje późniejsze przeznaczenie. Oni mają już przemyślane także dalsze losy wioski olimpijskiej. To naprawdę bardzo dobrze zorganizowany naród - wskazał Majewski.

Pytany o kwestię udziału w igrzyskach Rosjan i Białorusinów wskazał, że w jego ocenie wiele miękkich działań wskazuje, że zabraknie ich w Paryżu.

Reklama

Wolałbym oczywiście, żeby to MKOl zadecydował o wykluczeniu ich z igrzysk, ale wiem, że tego nie zrobi. Zostanie to przerzucone na poszczególne federacje. Zobaczymy, jak to się skończy. System wizowy jest inny niż na poprzednich igrzyskach. To jest zrobione tak, aby w pewnym momencie możliwe było postawienie pewnej przeszkody. W Paryżu akredytacja nie będzie równoznaczna z wizą. Może być tak, że Francuzi w pewnym momencie powiedzą, że ich nie wpuszczają i MKOl w tej sprawie nie będzie miał nic do gadania. Może tak się zdarzyć, to jednak tylko moje myślenie, ale być może byłoby to optymalne wyjście. Wszyscy by na tym wygrali - poza Rosją i Białorusią oczywiście - powiedział.

Praca szefa misji w najbliższych miesiącach będzie polegała na tym, aby przygotować pracę misji, dopracować całą logistykę z poszczególnymi związkami, co "często jest bardzo rożne, mocno skomplikowane".

Na szczęście jest to blisko, więc będzie dużo prościej. Najwięcej pracy będzie jednak na samych igrzyskach. Członkowie misji przyjeżdżają na nie jako pierwsi, a wyjeżdżają jako ostatni. Jadę tam do pracy, a nie żeby oglądać zawody sportowe. Oczywiście chciałbym coś zobaczyć z lekkiej atletyki albo innych sportów, jeżeli czas na to pozwoli, ale zostałem tam wydelegowany do innych celów - podkreślił Majewski.

Przyznał, że igrzyska będą terytorialnie nieco rozstrzelone, bo żeglarze będą rywalizowali w Marsylii, a ok. 200 km od Paryża będzie oddzielna wioska strzelców. "Zobaczymy jak z resztą, bo w wielu dyscyplinach trwają po prostu kwalifikacje. Zdecydowana większość naszej kadry będzie jednak mieszkała w wiosce olimpijskiej i z tego miejsca będzie ruszała na zawody" - dodał.

Szef misji jest po to, aby zawodnicy na starcie nie musieli się z nim kontaktować, żeby nie mieli żadnych problemów. Im mniej ludzi chodzi do misji, tym lepiej jest to zorganizowane. Im mniej ludzi w misji, tym lepsza to misja. Zawodnik ma wszystko wiedzieć i zostać poinformowany wcześniej. Oczywiście ja muszę mieć w swojej książce telefonicznej wszystkie numery telefonów. Sądzę jednak, że mi wystarczy jedna karta SIM. Nie przesadzajmy, jeden telefon powinien wystarczyć - zażartował. W jego ocenie teraz bardzo mocno pomaga technologia, bo są możliwości np. grupowych czatów, komunikowania się z większą grupą osób jednocześnie.

Podkreślił, że celem polskiej reprezentacji w Paryżu będą medale w większej liczbie dyscyplin niż w Tokio. To by mnie satysfakcjonowało. Bardzo byśmy się także wszyscy cieszyli z medalu w sporcie drużynowym. Tak się zresztą na rok przed igrzyskami zapowiada, że medale biało-czerwonych bardziej się rozłożą na różne związki. Oczywiście, że wziąłbym w ciemno powtórkę i dziewięć medali lekkoatletów, ale mamy pełną świadomość, że cuda zdarzają się raz. Teraz mamy już nieco inną reprezentację w lekkiej atletyce - ocenił.

Wśród polskich faworytów igrzysk w Paryżu wymienił kajakarki, specjalistki od wspinaczki czy tenisistkę Igę Świątek. Są zawodnicy, którzy dominują w swoich konkurencjach, jak Polscy młociarze czy świetni siatkarze, ale są też niespodzianki. Wczoraj wicemistrzem świata w pływaniu został Krzysztof Chmielewski, a na rok przed igrzyskami to poważny sygnał o byciu w światowej czołówce. Tak jak mówię — będzie satysfakcja, jeżeli będzie to reprezentacja silna w wielu dyscyplinach - podsumował szef polskiej misji.

autor: Tomasz Więcławski