Pomimo straty punktu gra odmłodzonego polskiego zespołu, niemal całkowicie przebudowanego przez debiutującego w meczu o punkty w roli selekcjonera reprezentacji Piotra Przybeckiego, mogła się podobać. Co prawda biało-czerwonych zabraknie w turnieju finałowym ME, ale ich bardzo obiecujący występ był miłym zaskoczeniem.
Gospodarze na początku spotkania mieli lekką przewagę, ale tylko w 11. minucie wygrywali różnicą trzech trafień (8:5). Goście byli nieustępliwi i cztery minuty później po kontrze Przemysława Krajewskiego na tablicy wyników był remis (9:9). Bramki z obu stron padały z rzadko spotykaną wysoką częstotliwością. W 18. min po golach wyróżniających się w tym spotkaniu Arkadiusza Moryto i Rafała Przybylskiego goście objęli prowadzenie 11:10. Jak się potem okazało, Serbom już do ostatniej syreny udawało się co najwyżej doprowadzić do remisu.
Tuż przed przerwą po dwóch udanych akcjach Krajewskiego Polska wygrywała 19:17, ale później m.in. Moryto nie wykorzystał karnego i bałkańska drużyna doprowadziła do wyrównania 19:19.
Nadzwyczaj skuteczny był w tym meczu Piotr Chrapkowski, który w drużynie narodowej chyba jeszcze nigdy nie strzelił tylu goli - siedem. Tyle samo trafień zaliczył Krajewski, ale najskuteczniejszy w polskim zespole okazał się Przybylski - osiem. Trudnym do upilnowania przez ich kolegów w defensywie był z kolei zdobywca dziewięciu goli Petar Nenadic, niegdyś gracz Orlenu Wisły Płock, której trenerem, równolegle z reprezentacją kraju, jest obecnie Przybecki.
Przez całą drugą połowę to Polacy, którzy w swoich szeregach mieli wielu debiutantów w spotkaniu o punkty, uciekali rywalom. W 37. minucie po golu Przybylskiego ich przewaga urosła do trzech trafień - 25:22. Jednak za każdym razem niesionym dopingiem gospodarzom udawało się niwelować straty. W polskiej bramce kilka niezwykle udanych interwencji zanotował Mateusz Kornecki, który wygrywał pojedynki sam na sam, m.in. z Nenadicem. Trzeba przyznać, że pomimo upływu czasu mecz był prowadzony w zawrotnym tempie.
Jeszcze na pięć minut przed końcem Polacy prowadzili 34:32. Nie potrafili jednak utrzymać korzystnego wyniku. Najpierw Pawła Gendę zjadła trema i w sytuacji sam na sam popełnił błąd kroków, później biało-czerwoni stracili piłkę po niedokładnym podaniu. Przeciwnicy, którzy byli faworytami meczu, to wykorzystali i udało im się uratować jeden punkt.
Serbia - Polska 34:34 (19:19)
Polska: Adam Malcher, Mateusz Kornecki - Rafał Przybylski 8, Przemysław Krajewski 7, Piotr Chrapkowski 7, Arkadiusz Moryto 6, Michał Potoczny 3, Patryk Walczak 1, Jan Czuwara 1, Kamil Syprzak 1, Szymon Sićko, Paweł Genda, Marek Szpera, Antoni Łangowski, Adrian Kondratiuk, Ignacy Bąk
Najwięcej bramek dla Serbii: Petar Nenadic 9, Rastko Stojkovic i Dobrovoje Markovic po 5, Nemanja Zelenovic 4, Nemanja Ilic 3.