Fachowcy uważają, że uderzenie Materazziego, choć karygodne, tylko przybliżyło zwykłych ludzi do Zidane’a. Bo okazało się, że nie jest żadnym bogiem, tylko człowiekiem z krwi i kości. I o ile do tej pory był świetnym sportowcem bez jakiejś wielkiej osobowości, to teraz pokazał, że ma charakterek. Sponsorzy to docenili. "On był naszym ambasadorem od ponad dziesięciu lat. I będzie nim jeszcze dekadę. W zasadzie to może nim być tak długo jak tylko zechce" - zapowiedziała Emmanuelle Gaye, szefowa marketingu Adidasa, którego produkty "wchłaniają pot" Zidane’a - pisze DZIENNIK.

Reklama

Zizou podpisał także nowe kontrakty z Orange, Grand’Optical i Danone - każdy wart około 500 tysięcy euro rocznie. Jeśli chodzi o umowę z Danone, to wpływy Zidane’a mogą być o wiele większe. Prezes francuskiego koncernu Franck Riboud zaproponował mu stanowisko w radzie nadzorczej, aby związać go bliżej z firmą, bo nikt tak nie poprawia wizerunku Danone’a jak Zidane. Kilka miesięcy temu świat obiegły wzruszające historie jak to były gwiazdor futbolu gra w piłkę z biednymi mieszkańcami Bangladeszu i otwiera tamtejszą fabrykę taniej żywności. Tak naprawdę za wszystkim - łącznie z budową fabryki - stał koncern Danone. Pod koniec roku w kolejnej akcji promującej firmę Zidane poleci do Egiptu.

2,5 miliona euro dochodu rocznie przynosi Francuzowi firma Zidane Diffusion, zajmująca się sprzedażą praw do jego nazwiska. Gwiazdor do zarządzania interesem zatrudnił swoją siostrę i trzech braci - płaci im 80 tysięcy euro rocznie. Zidane wysługuje się także swoim starym kolegą, agentem piłkarskim Alainem Migliaccio, który reprezentował Francuza od 1994 roku praktycznie do końca jego sportowej kariery. Migliaccio ma podpisane umowy z Samirem Nasrim i Franckiem Riberym. Oczywiście część ich pensji i prowizji z ewentualnych transferów przechodzi na konto słynnego przyjaciela - pisze DZIENNIK.

Zidane zarabia nawet na swojej willi - w 2004 roku kupił dom na południu Francji za 8 milionów euro i przekształcił go w luksusowy hotel, z którego ma pół miliona euro rocznie - i skandalach ze swoim udziałem. Scenariusz jest prosty. Jakaś gazeta publikuje zdjęcia Zidane’a w towarzystwie nieznajomej kobiety, sugerując, że to jego kochanka. Zidane kategorycznie zaprzecza i żąda zadośćuczynienia za szkody moralne. Kto nie uwierzy człowiekowi, który prywatnego odrzutowca używa podobno tylko po to, aby algierskim szkołom osobiście dostarczyć sprzęt komputerowy? Gwiazdor oczywiście wygrywa proces. Jedna gazeta musi zapłacić 80 tys. euro, druga ponad sto tysięcy. Sytuacja się powtarza średnio co pół roku. Interes opłacalny dla obu stron.

Prawdziwym mistrzostwem świata jest jednak umowa Zidane’a z telewizją Canal Plus, opiewająca na 1,2 miliona euro rocznie. To sporo pieniędzy jak na kogoś, komu z trudem przychodzi ułożenie trzech ciekawych zda i kto musi pojawiać się w studio tylko przy okazji meczów rodzimych klubów w Lidze Mistrzów oraz spotkań reprezentacji Francji. Christophe Dugarry i Marcell Desailly pracują w Canal Plus o wiele ciężej, a zarabiają raptem po 350 tys. euro. No, ale oni w finale mundialu nikogo nie pobili - pisze DZIENNIK.