Zanim wszyscy rzucą się na Lukasa Podolskiego, że "poleciał na kasę", i to dlatego woli reprezentować barwy naszych zachodnich sąsiadów, warto zastanowić się, czy tak było naprawdę.
Sam piłkarz w rozmowie z DZIENNIKIEM niedawno odpowiadał na pytanie, dlaczego nie chciał grać w biało-czerwonych barwach. "Co ja sobie mogłem chcieć? Na początku nikt na mnie nie zwracał specjalnej uwagi. Potem zacząłem grać dla niemieckiej młodzieżówki i moja kariera potoczyła się błyskawicznie. Nikt nie proponował mi gry dla Polski, gdy jeszcze to było możliwe. Co miałem robić? Przyjechać i prosić, by ktoś z reprezentacji się mną zainteresował? Bądźmy poważni" - mówił.
Dlatego właśnie poseł Cymański uważa, że ktoś w Polskim Związku Piłki Nożnej powinien odpowiedzieć za tę sytuację. "Powinny polecieć głowy" - mówi dziennikowi.pl.
Z kolei europoseł Ryszard Czarnecki opisał na swoim blogu szczegóły starań Podolskiego o grę w kadrze: "Gdy kilka lat temu, młody obiecujący piłkarz urodzony w Gliwicach, a mieszkający w RFN, zgłaszał chęć gry w polskiej reprezentacji - m.in. przekazując informację o możliwości gry dla biało-czerwonych, ówczesnemu reprezentantowi Polski Tomkowi Kłosowi, który z kolei przekazywał to włodarzom polskiej piłki - to władze PZPN miały kompletnie w nosie jego starania".
Czarnecki nie poprzestaje na tym: "Podobnie wcześniej było z Mirosławem Klose - tym samym, który w meczu zaliczył dwie asysty! Identycznie było ze znajdującym się w kadrze Niemiec na Euro 2008 Piotrem Trochowskim. Dziś cała trójka gra dla RFN, a Podolski, Klose pogrążają Polaków" - pisze Czarnecki.