"Premia za awans to dodatkowa forma motywacji. Ważna, ale przecież nie najważniejsza" - zastrzegał na wszelki wypadek prezes PZPN Michał Listkiewicz po kolejnych negocjacjach z radą drużyny w sierpniu ubiegłego roku - czytamy w "Przeglądzie Sportowym".

Reklama

Dawniej - zwłaszcza za kadencji selekcjonera Janusza Wójcika - takie dyskusje miały bardzo burzliwy przebieg. Tym razem nie było żadnych zgrzytów, ustępujący prezes PZPN osiągnął z piłkarzami bardzo szybko porozumienie. Umówiono się, że zawodnicy dostaną półtora miliona euro, z tym zastrzeżeniem, że premia będzie zapisana w złotówkach, zgodnie z ówczesnym kursem. Takie było życzenie zawodników. Pół roku temu, kiedy ustalano zasady, 1 euro kosztowało 3,2 zł. A więc ostatecznie zespół za awans do najbliższego mundialu dostał od PZPN obietnicę wypłaty 5 mln zł.

Na razie przewalutowanie premii na polskie pieniądze wydaje się błędem, bo przez ostatnie miesiące wartość premii dramatycznie się skurczyła - jest to już tylko niewiele ponad milion euro. A gdyby biało-czerwoni obstawali przy starym systemie, to obecnie (za 1 euro trzeba zapłacić 4,7 zł) do wygrania mieliby już nie 5 a 7 mln zł!