Płacili sędziom głównym, asystentom, obserwatorom, a być może także piłkarzom innych drużyn drugoligowych. To, czy korumpowali zawodników rywali, wyjdzie na jaw za kilka tygodni, gdy zostaną zatrzymani piłkarze podejrzani o korupcję. Od kilku do 25 tysięcy złotych za ustawianie spotkań tego klubu miał brać zatrzymany ostatnio arbiter z Radomia Janusz O.

Reklama

To stawki przyjęte w środowisku. Skorumpowany sędzia dzielił się z reguły kasą ze swoimi asystentami. Jednak nie wszyscy. Robert W. przyznał się do brania łapówek, ale pieniądze (z reguły 15 tys. zł) chował do własnej kieszeni. Wolał mieć sprawy w swoich rękach. On także w jednym ze spotkań pomógł Arce. Cenił się Mariusz G. z Łodzi, który podobno był jednym z droższych sędziów w II lidze. Tłumaczył to sobie pewnie tym, że pracował do niedawna w sądzie i miał wiele do stracenia. U niego kwota, za jaką "odpowiednio" prowadził spotkanie, nie była niższa niż 20 tysięcy złotych. G. również sędziował przychylnie gdyńskiej drużynie. Jego wyjaśnienia zapewne pogrążyły prezesa Arki Jacka M. Niedawno doszło do konfrontacji obu panów w prokuraturze.

W czwartek sąd zdecyduje o przedłużeniu tymczasowego aresztu dla szefa klubu z Trójmiasta i byłego członka rady nadzorczej Ekstraklasy SA, który zdaniem
śledczych korumpował sędziów i obserwatorów. Prokuratura chce, żeby Jacek M. kolejne trzy miesiące spędził za kratkami. "Uznaliśmy, że Jacek M. na wolności mógłby utrudniać postępowanie. Istnieje uzasadnione podejrzenie matactwa. Nie bez znaczenia jest też to, że M. ma aż 28 zarzutów, w tym dzielność w zorganizowanej grupie przestępczej ustawiającej spotkania" - mówi "Faktowi" Leszek Karpina, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

Rynek łapówkarski w II lidze psuł trochę Zbigniew R. z Poznania, któremu zdarzało się prowadzić stronniczo spotkanie ligowe tylko za dobrą ocenę od obserwatora. Jak już brał pieniądze, nie były to wielkie kwoty. Od Piasta Gliwice przyjął 7 tysięcy złotych i podzielił się pieniędzmi z dwoma liniowymi. Sędzia przyjmował zlecenie z reguły tylko wtedy, gdy miał zapewnioną wysoką notę u obserwatora. Oceniający go wysłannik PZPN też był opłacony przez klub. Za wystawienie zawyżonej oceny dostawał od kilku do kilkunastu tysięcy złotych.

Reklama

Na przykład Witowi Żelazce Górnik Polkowice zaproponował 8 tysięcy złotych za ustawianie jednego ze spotkań. Obserwator dostał potem pieniądze... przekazem pocztowym.