Koźmiński złożył Michniewiczowi gratulacje z okazji wyboru.
Dostał w swoje ręce dużą sprawę, bo czymś takim jest prowadzenie reprezentacji narodowej. Mam bardzo dobre wspomnienia ze współpracy z Michniewiczem, gdy prowadził kadrę młodzieżową. Mam nadzieję, że do jego sztabu dołączy jeszcze jakiś były piłkarz czy doświadczony trener, który zna specyfikę szatni, gry na wielkim turnieju - podkreślił.
Koźmiński zwrócił też uwagę, że podczas poniedziałkowej prezentacji selekcjonera zabrakło mu wymienienia choćby jednego nazwiska osoby, która będzie współpracować z nowym selekcjonerem.
Usłyszałem, że sztab zostanie powołany w tym tygodniu, a Michniewicz będzie konsultował się w tej sprawie z prezesem PZPN. To znaczy, że nie zostało to wynegocjowane wcześniej? Dla mnie selekcjoner to także sztab, z którym współpracuje - dziwił się.
Wicemistrzowi olimpijskiemu z Barcelony nie spodobało się także stwierdzenie Michniewicza, że do meczu barażowego z Rosją ma dużo czasu, bo 51 dni.
Nie Czesiu, nie masz dużo czasu. Przez przeciągający się proces wyboru zmarnowano minimum dwa tygodnie. Teraz trzeba odwiedzić i porozmawiać z kadrowiczami i nie tylko z Robertem Lewandowskim oraz kilkoma innymi weteranami, ale z większością zawodników. Gdy odejmie się obecny tydzień i już czas bezpośredniego przygotowania do meczu, to tego czasu zostało bardzo mało - nie miał wątpliwości.
Wybór selekcjonera to telenowela
Koźmiński bardzo krytycznie ocenił cały proces wyłaniania selekcjonera przez prezesa PZPN Cezarego Kuleszę, nazywając to telenowelą.
Ja zrobiłbym wszystko odwrotnie. Jeśli chciałbym się spotkać z Fabio Cannavaro, to poleciałbym do Włoch, jeśli z Andrijem Szewczenką to do Anglii. Nie siedziałbym tyle czasu w Turcji podkręcając medialne spekulacje, że prowadzone są rozmowy z Janem Urbanem, Maciejem Skorżą czy Kostą Runjaicem. Poza tym przecieki, że selekcjoner może zarabiać dwa i pół miliona euro były nierealne ekonomicznie. Kompletnym nieporozumieniem było sugerowanie, że reprezentację może objąć zagraniczny szkoleniowiec, a jego pensję będzie współfinansował jakiś państwowy koncern. Państwowe koncerny nie są od tego, aby sponsorowały obywateli innych krajów na koszt podatnika. To było medialne show, które przez wszystkich zostało ocenione negatywnie - zaznaczył.
Koźmiński odniósł się także do sytuacji z Adamem Nawałką, który był najpoważniejszym kontrkandydatem Michniewicza.
Przykre, że dotknęło to osobę tak zasłużoną. Nawałka, który jak mógł unikał mediów, teraz musiał publicznie tłumaczyć się ze słów, których nigdy nie powiedział. Został wykorzystany w cyniczny sposób - podsumował Koźmiński.