"Unieruchomiony Lewandowski zmaga się między słabą kontrolą piłki, powolnymi ruchami i niekończącymi się błędnymi decyzjami" - napisał kilka dni temu kataloński dziennik "El Mundo Deportivo". To jedna z najostrzejszych recenzji aktualnej formy Polaka w mediach poświęconych FC Barcelonie. Zaledwie kilka miesięcy temu, wydarty Bayernowi goleador, został twarzą zespołu, który po trzech latach odzyskał tytuł mistrza Hiszpanii. Era "post Messi" miała nowego bohatera: z 23 golami Lewandowski został z marszu królem strzelców Primera Division.

Reklama

Barcelona nie wygrała ligi atakiem, ale defensywą

Gra Barcelony wcale nie była wtedy zachwycająca. Polakowi przytrafiło się aż 17 ligowych meczów bez gola. Nikt nie śmiał narzekać, bo zespół Xaviego Hernandeza wywalczył mistrzostwo z 10 punktami przewagi nad Realem Madryt. Krytycy zwracali uwagę, że Katalończycy nie wygrali ligi atakiem, ale defensywą. Rozgrywający w Barcelonie już dziewiąty sezon Niemiec Marc-Andre ter Stegen dopiero po raz pierwszy wywalczył trofeum Zamory dla najlepszego bramkarza La Liga. Wyrównując przy tym historyczny rekord Jana Oblaka z Atletico Madryt, który w sezonie 2015-2016 puszczał średnio zaledwie 0,47 gola na mecz.

Reklama

W 38 pojedynkach poprzedniego sezonu Barcelona straciła tylko 20 bramek. W 18 kolejkach obecnego, a więc jeszcze przed półmetkiem rozgrywek aż 21. Zastępujący kontuzjowanego Ter Stegena Inaki Pena gra naprawdę dobrze. Za to młody lider defensywy Ronald Araujo katastrofalnie. Xavi Hernandez wciąż rotuje obrońcami, w tym sezonie wystawiał aż 13 rożnych zestawień defensywy i żadna się nie sprawdziła. Niedawno w meczu z Gironą na swoim stadionie Barca straciła aż cztery gole. Przed rokiem cztery stracone bramki zespół Xaviego miał jeszcze w 13. kolejce. Czyli po 1170 minutach ligowej rywalizacji!

Reklama

W Barcelonie posypała się gra obronna, co nie jest winą wyłącznie defensywy, ale całego zespołu. Równie głębokim problemem, który podkreślają na każdym kroku wszystkie hiszpańskie media, jest słaba efektywność w ofensywie. Kto jest twarzą ataku Barcelony? Lewandowski. Polak zdobył zaledwie 8 ligowych bramek i w klasyfikacji najskuteczniejszych zajmuje dopiero szóstą pozycję.

Kryzys Lewandowskiego i niechlubne pierwsze miejsce Barcelony

Media w Hiszpanii wyszukują najróżniejsze statystyki, które mają pokazać kryzys 35-letniego Polaka. Madrycki dziennik "As" wydrukował klasyfikację największej liczby zmarnowanych „klarownych” sytuacji do zdobycia gola we wszystkich wielkich ligach Europy. Barcelona znalazła się na niechlubnym pierwszym miejscu wśród 96 klubów Anglii, Francji, Niemiec, Włoch i Hiszpanii. Lewandowski zaprzepaścił ich najwięcej w całej La Liga. Dziennik nie podaje jednak definicji "klarownej” okazji na bramkę, która musi być umowna.

Znacznie konkretniej jest podać średnią strzałów, którą drużyna oddaje, by zdobyć gola. Tu Barcelona jest na 46. pozycji w pięciu największych ligach Europy. Czyli też słabiutki wynik jak na zespół z wielkimi aspiracjami. Naciskany przez dziennikarzy Xavi powiedział niedawno, że Lewandowski i Raphinha powinni wykorzystywać więcej sytuacji bramkowych. Półtora roku temu zadłużony klub wydał na nich 100 mln euro. Fakty są jednak takie, że czterech partnerów Roberta z ataku Barcelony (Ferran Torres, Raphinha, Lamine Yamal i Joao Felix) uciułało razem 10 bramek w La Liga. Czyli nie wszystko co dotyczy braku efektywności w ofensywie Lewandowski musi brać na siebie.

Zostawmy jednak statystyki, gołym okiem widać, że Polak przeżywa kryzys formy. Porusza się po boisku wolniej, nie imponuje siłą fizyczną jak w czasach gdy jak od skały odbijali się od niego obrońcy. Próżno szukać sztuczek technicznych, na które pozwalał sobie jeszcze tak niedawno. Pytanie, czy to kryzys przejściowy, czy nieodwracalny efekt upływu czasu u gracza, który skończył 35 lat i od 15 jest na topie?

Problemy Lewandowskiego podkreślają słabe wyniki Barcelony

Jedno jest pewne: problemy Lewandowskiego podkreślają słabe wyniki Barcelony. Po 18 kolejkach Katalończycy tracą do Realu Madryt i Girony 7 pkt. To dużo, zważywszy, że para liderów La Liga straciła jesienią tylko 9 pkt. Jeśli Realu i Girony nie dotknie jakiś nagły i głęboki kryzys, nie dadzą Barcelonie opcji, by wiosną mogła ich dogonić. Musiałaby wygrać wszystkie mecze do końca sezonu, na co się nie zanosi. Zespół Xaviego musi również oglądać się za siebie, bo piąty w tabeli Athletic Bilbao traci do niego ledwie trzy punkty. Nie trzeba tłumaczyć, czym byłaby dla Barcelony porażka w wyścigu o prawo startu w Champions League w kolejnym sezonie.

Po ostatnim meczu w tym roku, z będącą na dnie tabeli Almerią (3:2) Xavi kipiał z wściekłości. - Jeśli gramy źle, to pokażmy chociaż serce do walki. Pierwsza połowa była nie do zaakceptowania. Nie widziałem nawet chęci i pasji. Tego kibice nie mogą nam wybaczyć - mówił. W przerwie zdjął z boiska Joao Felixa, który bezmyślnie stracił piłkę i nawet nie próbował jej odzyskać.

Lewandowski znów nie zdobył gola, ale zaliczył asystę przy zwycięskiej bramce. Madrycki dziennik „Marca” wystawił mu przeciętną notę 6, wyższą miał jednak tylko zdobywca dwóch goli, kapitan drużyny Sergi Roberto.

Jeśli zespół Xaviego straci tytuł mistrza Hiszpanii, pozostanie mu walka o triumf w Lidze Mistrzów. Tu Barcelona nie jest faworytem, w finale nie była od 9 lat, w półfinale od pięciu. W dwóch poprzednich edycjach przepadała już w fazie grupowej. Zakładamy więc, że zdobyć tytuł najlepszej drużyny Europy to dla Katalończyków misja prawie niemożliwa.

Wszystko wskazuje na słaby sezon Barcelony

Zostanie Puchar Króla - trofeum drugiej kategorii. Wszystko wskazuje więc na słaby sezon Barcelony. Jeśli klub nie zdobędzie żadnego tytułu, pretensje do Lewandowskiego będą oczywiste, bez względu na to w jakiej będzie dyspozycji. On jest twarzą i liderem zespołu Xaviego.

Gdyby nawet grał jak gra teraz, ale Katalończycy dominowaliby w lidze, lub chociaż dotrzymywali kroku Gironie i Realowi oceny kapitana reprezentacji Polski byłyby mniej krytyczne i kategoryczne.

Jest jeszcze jeden aspekt sprawy - finansowy. Latem 2025 roku w Stanach Zjednoczonych FIFA organizuje pierwszy SuperMundial klubów, w którym wystartują 32 zespoły. Każdy otrzyma po 50 mln euro, wygrany zgarnie dwa razy tyle. Dla Europy jest 12 miejsc, z czego dwa dla Hiszpanii. Jedno zabiera Real Madryt za triumf w Lidze Mistrzów w 2022 roku. Najbliższe drugiego jest Atletico Madryt. Katalończycy muszą zajść o dwie rundy wyżej w obecnych rozgrywkach Champions League niż zespół Diego Simeone, by zakwalifikować się do SuperMundialu. Najlepiej oczywiście wygrać tę edycję rozgrywek. Póki co jedni i drudzy są w 1/8 finału.

Kryzys Barcelony jest tak głęboki, że prasa w Katalonii zaczęła nawet przebąkiwać o zmianie szkoleniowca. Xavi jest symbolem klubu, miał być trenerem, który naznaczy z zespołem całą epokę. Dziś nikt nie jest z jego pracy zadowolony. Zespół obrał kierunek ku ciemności.

Ciche wotum nieufności

W styczniu do Barcelony przybywa 18-letni Vitor Roque z Athletico Paranaense, który w ostatnich mistrzostwach Brazylii zdobył 21 bramek. Xavi chciał go w klubie latem 2024 roku, ale kłopoty zmusiły trenera do zmiany decyzji. Już od nowego roku Brazylijczyk ma wesprzeć Lewandowskiego. Barceloński "Sport" napisał, że ma dojrzewać przy Polaku, jednym z najlepszych środkowych napastników ostatniej dekady. Niektórzy odbierają jednak decyzję trenera Barcy, przyspieszającą przyjazd Roque, jako ciche wotum nieufności wobec aktualnej formy Lewandowskiego.

Tak, czy owak, bez względu na wszystko Polak nie zasłużył na hejt, który się na niego wylewa z internetowych portali i mediów społecznościowych. Liderka światowego rankingu tenisistek Iga Świątek opowiada, że są miejsca na ziemi, gdzie polski sport wciąż kojarzy się wyłącznie z napastnikiem Barcelony. "Nie znają mnie, ale znają dokonania Roberta. Szkoda mi go, gdy słyszę co się o nim teraz wypisuje" - powiedziała.

Czy kryzys formy Lewandowskiego jest przejściowy, czy ostateczny, tego wciąż nie możemy być pewni. Nie wiemy czego dokona jeszcze w Barcelonie i reprezentacji Polski. Przeżywa trudny czas, co nie znaczy, że tego nie da się odwrócić. Choć po sezonie skończy 36 lat i pewnych ograniczeń nie przeskoczy.

Kariera w Borussii Dortmund, Bayernie Monachium i Barcelonie to coś do czego może nie zbliżyć się żaden polski piłkarz przez najbliższe 100 lat. Nie ma co grymasić, lub przyłączać się do malkontentów z dziką satysfakcją ściągających go z piedestału. Zrobił już wiele, a jak mówił bohater kultowej komedii "Pół żartem, pół serio" - nikt nie jest doskonały. Nawet napastnik urodzony nad Wisłą, który chwilami ośmielał się rzucać wyzwanie Leo Messiemu i Cristiano Ronaldo.