ŁKS Łódź - Lech Poznań 0:5 (0:3)

Bramki: 0:1 Artjoms Rudnevs (22), 0:2 Cezary Stefańczyk (24-samobójcza), 0:3 Semir Stilic (30), 0:4 Artjoms Rudnevs (70), 0:5 Artjoms Rudnevs (79-głową).

Reklama

Żółta kartka - ŁKS Łódź: Sebastian Szałachowski. Lech Poznań: Dimitrije Injac.

Sędzia: Dawid Piasecki (Słupsk). Widzów 1 000.

ŁKS Łódź: Bogusław Wyparło - Cezary Stefańczyk (84. Piotr Klepczarek II), Michał Łabędzki, Marcin Adamski, Bartosz Romańczuk - Radosław Pruchnik (65. Marcin Kaczmarek), Dariusz Kłus, Marcin Smoliński (46. Sebastian Szałachowski), Dawid Nowak - Maciej Bykowski, Marek Saganowski.

Reklama

Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Grzegorz Wojtkowiak, Hubert Wołąkiewicz, Manuel Arboleda, Luis Henriquez - Semir Stilic, Mateusz Możdżeń (60. Siergiej Kriwiec), Dimitrije Injac, Rafał Murawski (82. Marcin Kamiński), Jakub Wilk (75. Aleksandyr Tonev) - Artjoms Rudnevs.

Do czasu zakończenia remontu stadionu przy al. Unii piłkarze ŁKS w roli gospodarza muszą występować w Bełchatowie. Łódzki klub nie otrzymał jednak zgody na organizację imprez masowych w tym mieście, więc pojedynek z Lechem Poznań mogło obejrzeć nie więcej niż tysiąc osób. Tylu kibiców przyjechało z Łodzi licząc na udaną inaugurację rozgrywek. Nie mieli jednak powodów do radości. Spokojnie grający Lech bez większych problemów wywiózł z Bełchatowa komplet punktów.

Reklama

Poznaniacy potrzebowali zaledwie ośmiu minut na udowodnienie rywalom swojej wyższości. W 22. minucie obrońcy ŁKS pozostawili bez opieki Artjomsa Rudnevsa, który pewnie wykorzystał sytuację sam na sam z Bogusławem Wyparłą. Dwie minuty później Dariusz Kłus dał się ograć Mateuszowi Możdżeniowi. Po dośrodkowaniu tego ostatniego Michał Łabędzki nie trafił w piłkę, a napastników Lecha wyręczył Cezary Stefańczyk, który skierował futbolówkę do własnej bramki. W 30. minucie Dimitrje Injac założył "siatkę" Kłusowi, a później zza pola karnego strzelił w okienko bramki ŁKS.

Od straty pierwszego gola łodzianie nie byli w stanie skonstruować składnej akcji. Bezradnie biegali między zawodnikami Lecha, którzy spokojnie rozgrywali piłkę i czekali na kolejny błąd rywali. Doczekali się w 70. minucie, gdy w niegroźnej sytuacji Bartosz Romańczuk podał piłkę pod nogi Rudnevsa. Napastnik Lecha po raz drugi w tym meczu znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i po raz drugi ją wykorzystał. Dziewięć minut później po główce Rudnevsa piłka odbiła się od poprzeczki, później od murawy i wyszła w pole, jednak arbiter uznał, że przekroczyła całym obwodem linię bramkową i Lech mógł cieszyć się z piątego gola.