Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 4:1 (1:1)

Bramki: 1:0 Artjom Rudniew (24), 1:1 Dawid Plizga (32), 2:1 Artjom Rudniew (57-głową), 3:1 Artjom Rudniew (62), 4:1 Aleksander Tonew (64).

Reklama

Żółta kartka - Lech Poznań: Marciano Bruma, Mateusz Możdżeń.

Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom). Widzów 10 389.

Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Marciano Bruma (46. Marcin Kamiński), Grzegorz Wojtkowiak, Hubert Wołąkiewicz, Luis Henriquez - Semir Stilic, Mateusz Możdżeń (64. Dimitrije Injac), Siergiej Kriwiec, Rafał Murawski, Aleksander Tonew (83. Kamil Drygas) - Artjom Rudniew.

Jagiellonia Białystok: Krzysztof Baran - Grzegorz Bartczak, Andrius Skerla, Thiago Cionek, Alexis Norambuena - Tomasz Kupisz (84. Vladimir Kukol), Hermes, Dawid Plizga, Rafał Grzyb, Luka Pejovic (27. Ermin Seratlic) - Tomasz Frankowski (74. Marko Cetkovic).

Mecz Lecha z Jagiellonią zapowiadano jednocześnie jako pojedynek najskuteczniejszych piłkarzy ekstraklasy Artjoma Rudniewa i Tomasza Frankowskiego. Przed siódmą kolejka Łotysz z ośmioma golami prowadził w klasyfikacji snajperów, ale w ostatnich dwóch meczach nie powiększył swojego dorobku. Z kolei Frankowski imponuje regularnością w zdobywaniu bramek, ale od napastnika Kolejorza był o dwa trafienia gorszy.

Reklama

W piątkowy wieczór Rudniew znów błysnął skutecznością, trzykrotnie trafił do siatki rywali i przyćmił doświadczonego piłkarza Jagiellonii. W obecnym sezonie wyborowy strzelec sezonie zaliczył już trzeci hat-trick.

Rudniew na listę strzelców mógł wpisać się już znacznie wcześniej. W pierwszym kwadransie poznaniacy posiadali sporą przewagę, a grający dopiero po raz drugi w ekstraklasie bramkarz Jagiellonii Krzysztof Baran uwijał się jak w ukropie. Po dośrodkowaniu Marciano Brumy, Rudniew głową uderzył precyzyjnie, ale nie na tyle by pokonać Barana. Dopiero kilkanaście minut później Łotysz po dokładnej wrzutce Brumy zmusił do kapitulacji golkipera gości.

Po objęciu prowadzenia lechici poczuli się najwyraźniej zbyt pewnie, a nonszalancka gra w defensywie kosztowała ich utratę gola. Krzysztof Kotorowski zbyt krótko wybił piłkę, którą przejęli białostoczanie. Aleksis Norambuena zagrał do Tomasza Kupisza, a ten nie zmarnował sytuacji sam na sam.



Gospodarze jeszcze przed przerwą mogli zdobyć drugą bramkę. Najbliższy był Mateusz Możdżeń, który po efektownej wymianie piłki z Semirem Stiliciem minimalnie spudłował.

Drugą połowę Lech rozpoczął wręcz w ślamazarnym tempie, co najwyraźniej uśpiło drużynę gości. W 57. min. po krótko rozegranym rzucie rożnym idealnie dośrodkował Sergiej Kriwiec, a Rudniew głową tylko dopełnił formalności.

Ozdobą spotkania były dwie kolejne bramki, które padły w odstępie zaledwie kilkudziesięciu sekund. Najpierw Stilić z niemal 50 metrów próbował przelobować Barana. Bramkarz Jagiellonii w ekwilibrystyczny sposób zdołał jeszcze czubkami palców przenieść piłkę na poprzeczkę. Nie zdążył już jednak podnieść się i uprzedzić Rudniewa, który ze stoickim spokojem trafił do siatki po raz trzeci.

W kolejnej akcji Lecha na strzał z dystansu zdecydował się Aleksander Tonew. Piłka po drodze odbiła się jeszcze o dwóch zawodników i Bułgar mógł się cieszyć z pierwszej bramki zdobytej w barwach Kolejorza.

Goście mogli natomiast zmniejszyć rozmiary porażki, ale strzał Frankowskiego w ostatniej chwili zdążył zablokować Luis Henriquez. Po chwili najlepszy strzelec "Jagi" z podejrzeniem skręcenia stawu skokowego opuścił boisko.

Tymczasem lechici wiąż mieli szanse na kolejne trafienia. Kriwiec z dystansu trafił w słupek, a później po jego uderzeniu głową piłka o centymetry minęła światło bramki.

Białostoczanie w Poznaniu w meczach ekstraklasy nigdy dotąd nie zdobyli punktu.