Problem w tym, że podopieczni Dariusza Żurawia przegrali drugi pojedynek z rzędu u siebie i kolejnym raz poznańskim piłkarzom trudno będzie znów przyciągnąć tłumy na stadion przy ul. Bułgarskiej. Mimo porażki, fani jednak oklaskami żegnali swoją drużynę.

Reklama

Cracovia z kolei wygrała w Poznaniu pierwszy raz od 13 lat.

Opiekun "Kolejorza" na przedmeczowej konferencji przyznał, że obawia się wyrachowanej gry Cracovii, jej kontrataków, a drużynę ocenił jako najmocniejszego rywala, ze wszystkich, z którymi dotychczas grali w tym sezonie. To wszystko się sprawdziło, goście bardzo mądrze taktycznie rozegrali to spotkanie i przez niemal 90 minut mieli kontrolę nad meczem.

Reklama

Sam pojedynek nie był porywającym widowiskiem, oba zespoły wolno rozgrywały swoje akcje, rzadko kończąc je strzałami. Dopiero w 18. minucie Christian Gytkjaer ożywił publiczność, ale Michał Peskovic nie dał się zaskoczyć.

Najlepszy snajper gospodarzy nie zaliczy tego meczu do udanych, bowiem został odcięty od podań przez rywali i nie miał zbyt wielu okazji. Tę najlepszą zmarnował przy stanie 0:1, kiedy wślizgiem próbował piłkę umieścić w bramce rywala po podaniu Kamila Jóźwiaka, ale w nią nie trafił.

Kilka minut wcześniej "Pasy" objęły prowadzenie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, pozostawiony bez opieki Cornel Rapa głową nie dał szans Mickey’owi van der Hartowi.

Reklama

Mecz był dość ostry, oba zespoły grały na pograniczu faulu, a sędzia Przemysław Frankowski często musiał używać gwizdka. Nerwowo było na ławce rezerwowych gospodarzy. Najpierw Frankowski ukarał żółtą kartką Żurawia, a następnie podobne upomnienie otrzymał trener bramkarzy Michał Chamera. Tuż przed końcem pierwszej odsłony Wołodymyr Kostewycz i Pele van Amersfoort zderzyli się głowami i sporo pracy mieli lekarze obu drużyn. Obaj piłkarze z zabandażowanymi głowami wrócili na murawę.

Liczna publiczność liczyła, że po zmianie stron "Kolejorz" rzuci wszystkie siły na bramkę Cracovii, ale tak się jednak nie stało. To podopieczni Michała Probierza stwarzali sobie lepsze okazje. W 68 min. po kontrze van Amersfoort w sytuacji sam na sam podwyższył wynik.

Grę Lecha ożywili rezerwowi Joao Amaral i Paweł Tomczyk. Portugalczyk trafił z rzutu wolnego w poprzeczkę, a Tomczyk krótko po wejściu na boisko zdobył kontaktowego gola. Lech dostał skrzydeł, także ze strony kibiców, ale po chwili mógł stracić trzecią bramkę. Van der Hart nie najlepiej interweniował i van Amersfoort miał niemal pustą bramkę przed sobą. Bramkarza zastąpił Lubomir Satka, który dwukrotnie wybijał piłkę po strzałach holenderskiego pomocnika.

Lech Poznań - Cracovia Kraków 1:2 (0:1)
Bramki: 0:1 Cornel Rapa (27-głową), 0:2 Pelle van Amersfoort (68), 1:2 Paweł Tomczyk (88)
Żółta kartka - Cracovia Kraków: Diego Ferraresso, Rafael Lopes, Sergiu Hanca, Mateusz Wdowiak, Sylwester Lusiusz
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń)
Widzów: 25 768
Lech Poznań: Mickey van der Hart - Robert Gumny, Lubomir Satka, Dorde Crnomarkovic, Wołodymyr Kostewycz - Tymoteusz Puchacz (63. Tymoteusz Klupś), Karlo Muhar (73. Joao Amaral), Darko Jevtic (86. Paweł Tomczyk), Pedro Tiba, Kamil Jóźwiak - Christian Gytkjaer
Cracovia Kraków: Michal Peskovic - Cornel Rapa, Ołeksij Dytiatjew, Niko Datkovic (62. Kamil Pestka), Diego Ferraresso - Mateusz Wdowiak (79. Tomas Vestenicky), Sylwester Lusiusz (70. Milan Dimun), Janusz Gol, Pelle van Amersfoort, Sergiu Hanca - Rafael Lopes