Starcia Legii Warszawa z Lechem Poznań są nazywane derbami Polski albo polskim El Clasico. To spotkanie zawsze elektryzuje kibiców w całym kraju. Legioniści w dalszym ciągu walczą o mistrzostwo Polski, natomiast "Kolejorz" chciał poskromić odwiecznego rywala i przybliżyć się do miejsca gwarantującego grę w europejskich pucharach w przyszłym sezonie.

Reklama

Lech miał okazję do rehabilitacji

Wcześniej doszło do 126 meczów między tymi drużynami. 55 razy wygrywała Legia, 33-krotnie padł remis, a 38 razy górą byli piłkarze Lecha. Stosunek bramek wynosił 165:114 na korzyść stołecznej drużyny.

Reklama

"Kolejorz" do niedzielnej rywalizacji przystąpił nieco podłamany po czwartkowej porażce 1:4 z Fiorentiną w ćwierćfinale Ligi Konferencji Europy. Mimo tego graczom trenera Johna van den Broma nie brakowało mobilizacji, by wykrzesać z siebie ostatki sił na mecz z odwiecznym rywalem.

Stadion przy ulicy Łazienkowskiej był wypełniony niemal po brzegi. Frekwencja wyniosła ponad 27 tysięcy widzów. Już pół godziny przed pierwszym gwizdkiem kibice głośno śpiewali i wymachiwali flagami, wyczekując ekscytującego starcia.

Legia musiała sobie radzić bez pauzującego za żółte kartki obrońcy Maika Nawrockiego, natomiast w drużynie Lecha nieobecny był m.in. napastnik Filip Szymczak, zmagający się z kontuzją kolana.

Piąty gol Pekharta

Gospodarze jako pierwsi stworzyli zagrożenie. Pomocnik Bartosz Slisz uderzył z dystansu, lecz piłka przeleciała obok słupka.

W 13. minucie Paweł Wszołek przeprowadził dynamiczny rajd zakończony dośrodkowaniem do Tomasa Pekharta, który dostawił nogę i otworzył wynik meczu. Był to piąty gol Czecha w ekstraklasie w rundzie wiosennej.

Następnie Bartosz Kapustka przejął piłkę na połowie rywala i uderzył lewą nogą zza pola karnego, lecz bramkarz Filip Bednarek złapał piłkę.

W 22. min Yuri Ribero podał prostopadle do wbiegającego w pole karne Filipa Mladenovica, ale wahadłowy gospodarzy został zablokowany.

Piłkarze Lecha przez długi czas nie byli w stanie stworzyć żadnego zagrożenia. Gdy posiadali piłkę, na stadionie rozlegały się gwizdy. Natomiast gracze Legii wciąż napierali, zmuszając gości do głębokiej obrony. Josue dyrygował grą w środku pola.

Około 30 minuty gospodarze założyli nieudaną pułapkę ofsajdową, po której Mikael Ishak znalazł się w dogodnej sytuacji, lecz napastnik Lecha przegrał pojedynek z bramkarzem Dominikiem Hładunem. Po chwili "Wojskowi" przeprowadzili kontrę, lecz Bednarek obronił strzał Mladenovica.

Już w pierwszej połowie boisko musiał opuścić kontuzjowany pomocnik Lecha - Jasper Karlstroem. Zastąpił go Nika Kvekveskiri.

Ernest Muci w 41. min zdecydował się na uderzenie z 20 metrów w środek bramki, ale Bednarek był na posterunku.

Tuż przed przerwą Lech mógł wyrównać, jednak Barry Douglas niecelnie uderzył z rzutu wolnego.

Sousa razy dwa

W drugiej połowie obraz gry uległ diametralnej zmianie. Tuż po przerwie gola na 1:1 strzelił niepilnowany w polu karnym Afonso Sousa, który wykorzystał bierność obrońców Legii.

W 57. minucie doszło do przepychanki między zawodnikami, która zaczęła się od starcia Artura Jędrzejczyka z Antonio Milicem. Sędzia rozdzielił graczy i ukarał prowodyrów żółtymi kartkami. Gra wyraźnie zaostrzyła się, bo po chwili Kristoffer Velde podciął rywala i też zobaczył żółty kartonik.

Po okresie bezbarwnej gry, Mladenovic założył "siatkę" rywalowi w polu karnym, lecz obrońcy Lecha udaremnili ten atak.

W 70. min Sousa przyjął piłkę w polu karnym i mocno uderzył w prawy górny róg bramki, wyprowadzając Lecha na prowadzenie. Portugalczyk w niedzielę zdobył swoją trzecią i czwartą bramkę w ekstraklasie.

Legia miała doskonałą szansę na wyrównanie, gdy bramkarz Lecha wypiąstkował przed siebie piłkę po dośrodkowaniu, jednak obrońca Lindsay Rose huknął nad poprzeczką.

Ostatnie słowo należało do Legii

Gra błyskawicznie przeniosła się w pole karne Legii. Skrzydłowy Lecha Adriel Ba Loua został zatrzymany przez bramkarza. Alan Czerwiński dopadł do odbitej piłki, jednak fatalnie przestrzelił.

W 87. min Maciej Rosołek podał w pole karne, do piłki dopadł Wszołek, który z bliska strzelił gola na 2:2. Wynik nie uległ już zmianie.

W niedzielę Raków wygrał 2:0 z Widzewem Łódź. Dzięki temu lider z Częstochowy powiększył przewagę nad Legią do ośmiu punktów.

Legia Warszawa - Lech Poznań 2:2 (1:0)
Bramki: 1:0 Tomas Pekhart (13), 1:1 Afonso Sousa (47), 1:2 Afonso Sousa (69), 2:2 Paweł Wszołek (88)
Żółta kartka - Legia Warszawa: Ernest Muci, Artur Jędrzejczyk. Lech Poznań: Antonio Milic, Kristoffer Velde, Adriel Ba Loua
Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom)
Widzów: 27 416
Legia Warszawa: Dominik Hładun - Artur Jędrzejczyk (77. Lindsay Rose), Rafał Augustyniak, Yuri Ribeiro - Paweł Wszołek, Bartosz Slisz, Josue, Bartosz Kapustka (77. Igor Strzałek), Filip Mladenovic - Ernest Muci (60. Carlitos), Tomas Pekhart (68. Maciej Rosołek)
Lech Poznań: Filip Bednarek - Joel Pereira, Lubomir Satka, Antonio Milic, Barry Douglas - Michał Skóraś (68. Adriel Ba Loua), Jesper Karlstroem (39. Nika Kvekveskiri), Radosław Murawski, Kristoffer Velde (68. Alan Czerwiński), Alfonso Sousa (76. Filip Marchwiński) - Mikael Ishak (76. Artur Sobiech)