Pierwsza połowa była rozgrywana w szybkim tempie. Obie drużyny nastawiły się na ofensywę i raz za razem robiło się gorąco pod jedną, jak i drugą bramką. Zabrakło w niej tylko goli.
VAR zabrał gola Kulurisowi
Po przerwie inicjatywę przejęła Pogoń. W efekcie w 54. minucie piłka znalazła się w siatce gości. Gol Eftimis Kuluris nie został jednak uznany, bo chwilę wcześniej jeden z piłkarzy gospodarzy był na spalonym.
Ale co się odwlecze… Pięć minut później było już 1:0. Tym razem już nic nie zabrało Kulurisowi trafienia.
Ulvestad zapewnił awans
Pogoń po strzeleniu gola nieco się cofnęła i czekała na okazję do zabójczej kontry. Na lewym skrzydle szalał bardzo aktywny tego wieczoru Kamil Grosicki. Gdyby nie świetna postawa w bramce Sławomira Abramowicza, to lider Ekstraklasy straciłby kolejnego gola.
Niewykorzystane sytuacje zemściły się na "Portowcach". W 79. minucie precyzyjnym strzałem do remisem doprowadził Bartłomiej Wdowik.
W regulaminowym czasie gry więcej goli nie zobaczyliśmy i sędzia zarządził dogrywkę.
Pogoń nie zamierzała czekać na rozstrzygnięcie losów awansu w rzutach karnych. Gospodarze od razu rzucili się do ataku i w 98. minucie Fredrik Ulvestad po uderzeniu piłki głową strzelił drugiego gola dla miejscowych.
Jak się później okazało ta bramka zdecydowała o awansie gospodarzy. Jagiellonia do samego końca próbowała doprowadzić do remisu, ale jej ataki były chaotyczne w sumie nic konkretnego z nich nie wynikało.
Szczególny mecz dla Grosickiego
Półfinał tegorocznych rozgrywek był szczególnym meczem dla Grosickiego. W 2010 roku Pogoń - wówczas pierwszoligowa - po raz ostatni grała w finale Pucharu Polski. W Bydgoszczy przegrała 0:1 z Jagiellonią. Kapitan "Portowców" jest jedynym zawodnikiem z obecnych, który grał w tamtym spotkaniu. Tyle że reprezentował wtedy barwy białostoczan.