Real triumfował wówczas w Kijowie po raz 13. w Pucharze Europy i jest pod tym względem rekordzistą. Liverpool z kolei powetował sobie tę porażkę rok później w Madrycie, pokonując w finale Tottenham Hotspur 2:0 i wznosząc to trofeum po raz szósty.

Reklama

Ten wieczór w Madrycie pozostanie ze mną do końca życia. Sezon wcześniej zabrakło niewiele w Kijowie, a potem dotarliśmy znów do finału. Nie zawsze tak jest. Niektórzy grają w finale tylko raz, a my nagle byliśmy w dwóch w ciągu roku - i ten drugi wygraliśmy - wspominał lewy obrońca Liverpoolu Szkot Andy Robertson.

Myślenie o rewanżu nie będzie dobre

Trener Juergen Klopp nie chce myśleć o sobotnim finale w kategoriach rewanżu za to, co wydarzyło się cztery lata wcześniej.

Reklama

Oczywiście, jest takie odczucie, że trzeba coś naprawić, ale to nie może być nasza myśl przewodnia. Pojechać tam z okrzykami: "Zemsta! Rewanż!" - to nie zadziała dobrze. To nie leży w naszym charakterze - powiedział 54-letni szkoleniowiec.

Także trener Realu Carlo Ancelotti nie spodziewa się, że jego rywale będą kierowani chęcią rewanżu.

Reklama

Nie sądzę, żeby to miało znaczenie. Po prostu zagrają ze sobą dwa wielkie zespoły, a zwycięży ten, który wykaże się większą odwagą i większym charakterem - uważa Włoch.

Real miał lepszą sytuację w lidze

W niedzielę Liverpool był bliski wywalczenia trzeciego trofeum w tym sezonie, po Pucharze Ligi i Pucharze Anglii. "The Reds" pokonali u siebie Wolverhampton Wanderers 3:1, ale nie zdołali wyprzedzić w tabeli lidera Manchesteru City, który pokonał Aston Villę 3:2, mimo że przegrywał 0:2.

Ten sezon jest absolutnie niewiarygodny i jeszcze się nie skończył. Damy z siebie wszystko. Mamy kilka dni, żeby przygotować się do finału, i dokładnie to zrobimy. Przegrana w lidze tylko zwiększyła naszą determinację i chęć rehabilitacji - mówił po meczu z "Wilkami" Klopp.

Z kolei Real już od wielu tygodni pewny był tytułu mistrza Hiszpanii. W fazie pucharowej Champions League wyeliminował Paris Saint-Germain, broniącą trofeum Chelsea Londyn i Manchester City. W każdym z tych dwumeczów przynajmniej przez chwilę był wynik, który promował rywali, ale "Królewscy" zawsze odrabiali stratę. Szczególnie spektakularnie zrobili to w rewanżu z City, kiedy zdobyli dwie bramki w doliczonym czasie drugiej połowy, a potem trzecią w dogrywce.

Wydarzyło się coś dziwnego. Od samego początku graliśmy z bardzo silnymi zespołami - wszystkie wierzyły, że stać je na triumf w Lidze Mistrzów: Paris Saint-Germain, Chelsea, Manchester City. Na uznanie zasługują nie tylko nasi piłkarze, ale też kibice, którzy pchają, pchają i pchają do przodu. Dla mnie finał z Liverpoolem to trochę jak derby, bo nadal jestem fanem Evertonu - powiedział Ancelotti, który w latach 2019-21 pracował właśnie w ekipie lokalnego rywala "The Reds".

Starcie trenerów i najlepszych strzelców

Zarówno Włoch, jak i Niemiec znają bardzo dobrze smak finałów Pucharu Europy. Klopp doprowadził do niego Borussię Dortmund oraz trzykrotnie Liverpool (licząc bieżącą edycję), natomiast drużyny pod wodzą Ancelottiego grały w nim dotychczas cztery razy: trzykrotnie był to AC Milan i raz Real Madryt. Ancelotti ma też w dorobku dwa triumfy w tych rozgrywkach jako piłkarz AC Milan.

Sobotni finał będzie także pojedynkiem królów strzelców swoich lig: Francuza Karima Benzemy (27 goli w Hiszpanii), który z 15 trafieniami jest także najskuteczniejszy w Lidze Mistrzów, oraz Egipcjanina Mohameda Salaha (23 bramki w Premier League; tyle samo miał Koreańczyk Son Heung-Min z Tottenhamu Hotspur).

Spotkanie na Stade de France rozpocznie się o godzinie 21.