Polska pokonała Brazylię 3:2 (23:25, 25:23, 23:25, 25:17, 15:10) w pierwszym występie w turnieju finałowym Ligi Światowej siatkarzy w Sofii i zapewniła sobie awans do półfinału.
W piątek biało-czerwoni zmierzą się z Kubańczykami, a stawkę będzie pierwsze miejsce w grupie F.
Brazylia - mistrz świata i dziewięciokrotny triumfator Ligi Światowej - żegna się z imprezą, gdyż w środę przegrała z Kubą 0:3.
Półfinały zaplanowano na sobotę, a w niedzielę odbędą się spotkanie o trzecie miejsce oraz finał.
Polska: Piotr Nowakowski (8), Michał Winiarski (14), Bartosz Kurek (25), Zbigniew Bartman (21), Łukasz Żygadło, Marcin Możdżonek (8) i Krzysztof Ignaczak oraz Jakub Jarosz, Michał Ruciak (1), Paweł Zagumny (2), Grzegorz Kosok, Michał Kubiak (8).
Brazylia: Bruno Rezende (1), Leandro Vissotto (16), Giba (10), Murilo Endres (12), Rodrigo Santana (15), Lucas Saatkamp (15) i Sergio (libero) oraz Wallace de Souza (1), Ricardo Garcia, Dante Amaral.
Brazylijczycy do spotkania podchodzili z nożem na gardle. Po porażce dzień wcześniej z Kubą 0:3, by myśleć jeszcze o awansie do półfinału, musieli pokonać Polaków. Biało-czerwoni ze spokojem mogli podejść do starcia. Nie tylko wygrali z Canarinhos już trzy z czterech tegorocznych spotkań, to nawet w razie przegranej mieli jeszcze jedną szansę - w piątek w meczu z Kubą.
Od początku dyspozycją błysnął Michał Winiarski. Ustawiał skuteczny, pojedynczy blok, serwował asy i bronił. To głównie dzięki niemu w pierwszym secie Polacy prowadzili nawet trzema punktami. Brazylia wiedziała, że jeśli chce zaistnieć musi coś zmienić w swojej grze. Nie mógł przebić się nawet legendarny Giba, który często dyskutował z sędziami.
Od stanu 10:10 była jednak walka punkt za punkt. I właśnie w końcówce biało-czerwoni popełnili dwa błędy. Zbigniew Bartman nie skończył ataku, a takiego prezentu Canarinhos nie zwykli marnować. Silny kontratak i 25:23.
W drugim secie Polacy na pierwsze dwupunktowe prowadzenie wyszli przy 12:10. I to po zmianach Andrei Anastasiego, który na parkiet na rozegraniu wprowadził Pawła Zagumnego (za Łukasza Żygadłę). Indywidualne błędy się mnożyły. Tym razem to Bartosz Kurek zaatakował w aut, a za chwilę nie przebił się przez blok i było 12:13. Brazylia poczuła wiatr w żaglach i wygrywała 19:16. W tym momencie przypomniał o sobie Winiarski, który znowu "uratował" reprezentację. Dzięki jego akcjom doszło do wyrównania 20:20. To wystarczyło, by wprowadzić nerwowość u rywali. Polacy wygrali 25:23.
Trzeci set to dominacja Canarinhos do stanu 17:11. Na parkiet wrócił Piotr Nowakowski i to poderwało biało-czerwonych do gry. Zaczęli odrabiać straty 22:23, ale w końcówce zabrakło trochę szczęścia i ulegli 23:25.
Polacy jednak nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i w czwartej partii rozgromili rywala do 17. Mistrzowie świata ani przez moment nie zdołali nawiązać walki.
Tie-break był wyrównany do momentu, w którym piłka odbiła się od nogi Nowakowskiego i Polacy zdobyli punkt. Odskoczyli wówczas na dwa punkty 6:4 i gra zaczęła się układać. Biało-czerwoni nie oddali prowadzenia do końca i zwyciężyli 15:10.
W piątek o 16.30 czasu warszawskiego podopieczni Andrei Anastasiego zmierzą się z Kubą. Stawką tego meczu będzie pierwsze miejsce w grupie F. Obie ekipy mają już zapewniony udział w półfinale Final Six.