Po poniedziałkowym triumfie w Innsbrucku Stoch ma 809,9 pkt, a Kubacki zgromadził 794,7. Trzecie miejsce zajmuje Norweg Halvor Egner Granerud - 789,3. W niemieckiej ekipie najlepszy jest sklasyfikowany na czwartej pozycji Karl Geiger - 785,2, a tuż za nim jest Markus Eisenbichler - 776,5.
"Dużo musiałoby się wydarzyć, żebyśmy mogli wyprzedzić przodujących Polaków. Zmobilizuję w Bischofshofen wszystkie swoje siły, ale nastawienie na zwycięstwo w klasyfikacji generalnej muszę po prostu odpuścić" - przyznał Geiger.
27-letni Niemiec był w Innsbrucku dopiero 16. i wygląda na to, że zaprzepaścił szansę, aby zostać pierwszym triumfatorem TCS z tego kraju od 2002 roku, kiedy zwyciężył Sven Hannawald.
"Jestem mocno sfrustrowany. Skocznia Bergisel w ostatnich latach zawsze była dla nas problematyczna. Od tego, że tak też jest w tym roku, chce mi się wymiotować" - mówił po zawodach. "Muszę odreagować i iść dalej" - dodał.
Również trener Niemców Stefan Horngacher, który w przeszłości prowadził biało-czerwonych, nie ma nadziei na to, że Stocha i Kubackiego uda się dogonić. "Musiałby zdarzyć się cud" - stwierdził.
Jedynie Eisenbichler nie przekreślił jeszcze szans na niemiecki triumf. "Inni też mogą przecież popełnić błędy. Ja sam nigdy się nie poddaję, to nie leży w mojej naturze. Nie zrobię nic głupiego, po prostu będę w Bischofshofen skakał z pewnością siebie" - zapewnił.
Dziennikarze "Sueddeutsche Zeitung" w swojej analizie po trzech etapach TCS nie dają jednak Niemcom żadnych szans.
"Wiele osób mówi, że w tym sporcie wszystko może się zdarzyć, ale wygląda na to, że marszu Polaków nikt już nie zatrzyma. (...) Już byli poza konkursem, gdy wykluczono ich z pierwszego etapu z powodu koronawirusa. Ale potem, po dwóch negatywnych testach, zostali przywróceni, co ich uskrzydliło" - napisano na oficjalnej stronie internetowej dziennika.
We wtorek o godzinie 16.30 rozpoczną się kwalifikacje w Bischofshofen. Start środowego konkursu zaplanowano na 16.45.