Media zgodnie oceniają, że Granerud przeszedł do historii norweskich skoków wyrównując rekord w liczbie zwycięstw w PŚ należący do Roara Ljoekelsoeya. "On jednak dokonał tego w całej swojej, karierze, a nasz wielki Halvor zrobił to w jednym sezonie, który jeszcze się nie zakończył" - dodają.

Reklama

"Ta skocznia mu nie pasuje i w sobotę go skarciła dając tylko siódme miejsce, ale jak widać po godzinach przemyśleń i analiz pokonał złe siły tego obiektu" - skomentował dziennik "Aftenposten".

"Zakaz pracy" w Norwegii

Kierownik reprezentacji Norwegii Clas Brede Brathen ocenił wyczyn Graneruda jako wspaniały, lecz dodał z przekąsem, że triumf ten posiada też nieprzyjemną drugą stronę. "Jest nam wszystkim bardzo przykro, że taki zawodnik, "dominator" tego sezonu z powodu działań naszego rządu odwołującego turniej Raw Air, został pozbawiony pokazania swoich możliwości w swoim własnym kraju" - powiedział.

Reklama

Dziennikarze większości mediów nawiązali do surowych restrykcji sanitarnych w Norwegii podkreślając, że Granerud nie mógł nawet wystartować w mistrzostwach kraju 19 stycznia, pomimo że był wtedy w Norwegii. Po powrocie z zagranicy został przez organizatorów w Trondheim, pomimo ważnych negatywnych testów na covid-19, potraktowany jak trędowaty - "jak widać w Norwegii ma zakaz pracy".

Granerud ofiarą polityków

Reklama

Brathen podkreślił, że Raw Air miał być dla Graneruda swoistym tortem dziękczynnym i pokazem możliwości gwiazdora XXI wieku, ale padł ofiarą polityków. "Za granicą może startować, jest witany, szanowany i fetowany, a u siebie jest banitą. On tak się cieszył na ten turniej i w Zakopanem dowiedział się, że nie będzie dla niego” - stwierdził.

"Granerud dał nam w tym sezonie dziki pokaz skoków narciarskich" - skomentowała agencja NTB, a kanał telewizji NRK porównał go do kopiarki: "robi to regularnie, lecz czasami, jak w sobotę, maszyna z powodu przegrzania zawiesza się, ale po krótkiej przerwie na schłodzenie dalej pracuje bezbłędnie".