34-letni obecnie Hammond był nieoczekiwanym bohaterem Ottawa Senators w sezonie 2014/15. Wobec kontuzji dwóch bramkarzy, klub zmuszony był sięgnąć po niego z zespołu filialnego występującego w lidze AHL. Hammond w żadnym ze swych 12 pierwszych meczów nie wpuścił więcej niż dwie bramki.
Taki początek w NHL miał wcześniej tylko jeden bramkarz - w 1938 roku Frank Brimsek. Z Hammondem między słupkami Senators wygrali 20 z 23 spotkań i awansowali do fazy play off, choć dwa miesiące wcześniej zajmowali 14. miejsce w Konferencji Wschodniej.
Gwiazda Hammonda gwałtownie rozbłysła, ale dość szybko zaczęła przygasać. W sezonie 2016/17 wystąpił już tylko w sześciu spotkaniach, a w kolejnym tylko w jednym. 22 kwietnia 2018 roku, już w barwach Colorado Avalanche, doświadczył porażki 0:5 i na prawie cztery lata zniknął z NHL.
Sięgnęli po niego Canadiens, którzy nie mają nic do stracenia - są najgorszą drużyną obecnego sezonu. Niedzielna wygrana była dopiero ich dziesiątą w 50 spotkaniach rozgrywek 2021/22. Hammond spisał się bardzo dobrze. Nie tylko obronił 30 strzałów w meczu, ale również dwa karne.
Cztery lata przygotowywałem się na ten moment, aby nie żałować, gdy on nadejdzie. Mówi się, że na wszystko co dobre trzeba poczekać. Czekałem cztery lata na kolejny mecz, ale było warto. Jest bardzo szczęśliwy, że dostałem szansę - powiedział.
To nie kwestia szczęścia, że Andrew znów jest w NHL. Oczywiście musiało dojść do splotu pewnych okoliczności, ale gdyby przez ostatnie dwa, trzy lata nie dbał o formę, to tej szansy by nie dostał. Od momentu jak pojawił się w klubie widać było, że jest profesjonalistą - dodał trener Canadiens Martin St. Louis.
Bramki dla jego zespołu zdobyli Jeff Petry w 10. i Josh Anderson w 39. minucie. Dla Islanders trafiali Kyle Palmieri w 22. oraz Brock Nelson w 58. Autorem decydującego gola z karnego był natomiast Rem Pitlick.