Bikic był od stycznia trenerem młodszej z sióstr - Urszuli, ale pomagał też Agnieszce. Radwańska zapowiedziała, że w przyszłości do jej sztabu dołączy nowa osoba. Formalnie szkoleniowcem Agnieszki jest Tomasz Wiktorowski, ale trenuje ją również ojciec - Robert Radwański.

Reklama

Tenisistka oceniła, że nie będzier łatwo "wskoczyć" do pierwszej trójki światowego rankigu: Niby to jest już tylko jedno miejsce, ale jest sporo punktów do odrobienia. Myślę, że aby to się stało realne, potrzebny byłby dobry wynik przede wszystkim w Madrycie.

Do Krakowa Radwańska dotarła z problemami. We Frankfurcie zabrakło nam dosłownie 15-20 minut, aby zdążyć na samolot do Krakowa. Ten, którym leciałam ze Stanów Zjednoczonych, kołował nad niemieckim lotniskiem, potem na wszystkich bramkach natknęłam się na kolejki - wyjaśniła.

W kraju tenisistka spędzi święta z mamą i tatą. Najbliżsi nie mogą liczyć na jej pomoc w kuchni: Nie jest to moja najmocniejsza strona. Chciałabym umieć gotować, ale nigdy nie było na to czasu. Na ogół pomagam w inny sposób. Na przykład tworzę pisanki.

Zawodniczka nie obawia się, że po sukcesie w Stanach Zjednoczonych będzie na niej ciążyć presja, której nie będzie mogła sprostać.

Tak naprawdę czuję zainteresowanie mediów, kibiców nie od tygodnia, dwóch, lecz od kilku lat. Staram się nie myśleć o oczekiwaniach wobec mnie, tylko wychodzić na kort i grać jak najlepiej potrafię.

Następny turniej czeka ją dopiero 23 kwietnia w Stuttgarcie. Czas wolny od zawodów będzie chciała wykorzystać m.in. na nadrobienie zaległości na uczelni (studiuje na krakowskiej AWF). Jak przyznała, w tym roku akademickim spędziła na nauce... sześć dni.

Zawodniczka wróciła do Krakowa z USA, gdzie wygrała turniej WTA Tour rangi Premier I na twardych kortach w Miami (z pulą nagród 4,828 mln dol.). W finale pokonała wiceliderkę rankingu Rosjankę Marię Szarapową 7:5, 6:4. W planach miała jeszcze występ w turnieju WTA w Charleston, ale nie wystartowała w nim z powodu bólu pleców.