Polka ma w dorobku triumf w wielkoszlemowym French Open 2020, a w tym roku zwyciężyła w imprezie WTA w Adelajdzie. W kwietniu 2019 przegrała natomiast finał zawodów WTA w szwajcarskim Lugano.

Teraz po raz pierwszy awansowała do decydującego spotkania turnieju WTA 1000, który rangą ustępuje jedynie wielkoszlemowym.

Reklama

Zajmująca dotychczas 15. lokatę w światowym rankingu Świątek, która z takim też numerem jest rozstawiona w Rzymie, w poniedziałek awansuje co najmniej na 12., najwyższe w karierze miejsce w tym zestawieniu. Wygrana da jej 10. pozycję.

Polka zarobiła już w tym turnieju ponad 132 tys. euro, a zwycięstwo da jej łącznie prawie 180 tys.

W sobotę 19-latka rozegrała dwa spotkania, gdyż wcześniej w przełożonym z powodu złej aury z piątku ćwierćfinale wyeliminowała piątą w światowym rankingu Jelinę Switolinę 6:2, 7:5. Ukrainka była najlepsza na ziemnych kortach Foro Italico w latach 2017-18.

Do zwycięstwa polska tenisistka potrzebowała 98 minut, a po niespełna trzech godziny przerwy przystąpiła do pojedynku z Gauff. 17-letnia Amerykanka (35.WTA) w ćwierćfinale miała za rywalkę Australijkę Ashleigh Barty, ale liderka światowego rankingu - mimo prowadzenia - skreczowała w drugiej partii.

Początek rywalizacji dwóch najwyżej notowanych nastolatek rozpoczął się po myśli Polki, która w trzecim gemie przełamała podanie rywalki i wyszła na 2:1. Przewagę straciła w ósmym gemie, ale choć mecz dwóch zawodniczek prezentujących ofensywny, "atakujący" tenis był wyrównany, to można było odnieść wrażenie, że Świątek delikatnie przeważa. Popełniała mniej błędów, częściej kończyła akcje uderzeniami z głębi kortu.

To potwierdziło się w tie-breaku, który miał rozstrzygnąć inauguracyjnego seta. Co prawda to Amerykanka zdobyła pierwszy punkt, ale sześć kolejnych padło łupem zawodniczki z Raszyna, która ostatecznie wygrała 7-3.

Reklama

Świątek poszła za ciosem i w drugiej partii długimi fragmentami dominowała wyraźnie i niczym rasowy pięściarz punktowała przeciwniczkę. Po dwóch przełamaniach prowadziła już 5:1, kiedy przytrafił się jej krótki przestój. Gauff wygrała dwa kolejne gemy, ale dziewiątym Polka dokończyła dzieła. Po 108 minutach gry zwyciężyła 6:3 i zameldowała się w finale.

W sobotę podopieczna trenera Piotra Sierzputowskiego spędziła na korcie prawie trzy i pół godziny, a jej kolejna rywalka - półtorej mniej. Rozstawiona z numerem dziewiątym Pliskova pokonała Chorwatkę Petrę Martic 6:1, 3:6, 6:2. Czeszka, ubiegłoroczna finalistka z Rzymu i triumfatorka edycji 2019, ma też jednak w nogach dwuipółgodzinny maraton z piątku, kiedy w ćwierćfinale wygrała z Łotyszką Jeleną Ostapenko 4:6, 7:5, 7:6 (7-1). Tego dnia Polka nie grała.

Dziewięć lat starsza od niej Pliskova, dziewiąta rakieta świata, zagra o 17. tytuł w karierze. Jeden wywalczyła w tym roku - w Brisbane. Finalistka US Open z 2016 roku od sześciu lat należy do światowej czołówki, a od lipca do września 2017 - przez osiem tygodni - była nawet liderką klasyfikacji tenisistek.

Pierwszy pojedynek Świątek z Pliskovą rozpocznie się w niedzielę o godz. 14.30.

Turnieje w Madrycie, gdzie Polka odpadła w 1/8 finału, oraz Rzymie to główne sprawdziany światowej czołówki przed wielkoszlemowym French Open. W tym roku turniej w Paryżu, w którym Świątek będzie bronić tytułu, rozpocznie się 30 maja.