Fakt, że Świątek przegrała w czwartek inauguracyjną partię nie był zbytnim zaskoczeniem. 20-letnia zawodniczka tak samo nerwowo zaczęła swoje dwa poprzednie pojedynki, w których również mierzyła się z potężnie uderzającymi piłkę doświadczonymi rywalkami. O ile jednak w długich meczach z Rumunką Soraną Cirsteą i Estonką Kaią Kanepi była w stanie po pierwszej odsłonie znaleźć sposób na rywalki i zmęczyć je, to Amerykanka nie pozwoliła jej na wiele do samego końca.
Collins posłała siedem asów, a Polka jednego
28-letnia zawodniczka, mająca za sobą rywalizację w rozgrywkach uczelnianych, od początku wywierała na wyżej notowanej przeciwniczce presję i korzystała z jej błędów. Już po kilku minutach raszynianka przegrywała 0:4 i wówczas zachęcić do walki próbowała ją grupa rodaków zasiadających na trybunach. Mieli oni powody do radości, gdy zaraz potem utrzymała ona podanie, a następnie zaliczyła przełamanie. Dwa kolejne gemy również zakończyły się przegraną serwującej, a przy stanie 2:5 Polka obroniła trzy piłki setowe. Zdołała jeszcze zmniejszyć stratę do jednego gema, ale w kolejnym Collins oddała jej już tylko jeden punkt.
W dwóch wcześniejszych spotkaniach na tym etapie następował powrót do gry Świątek, ale tym razem scenariusz był inny. Grająca wciąż bardzo ofensywnie i ryzykownie przeciwniczka nie dopuszczała jej do głosu i znów wygrała pierwsze cztery gemy w partii. Tenisistka z Raszyna nie potrafiła znaleźć sposobu na rozpędzoną Amerykankę i po zagraniu w siatkę zakończyła trwający godzinę i 18 minut mecz.
Collins posłała siedem asów i miała 27 uderzeń wygrywających, a Polka - odpowiednio - jednego i 12.
Amerykanka zrewanżowała się jej za ich poprzednie spotkanie. W ćwierćfinale ubiegłorocznego turnieju WTA w Adelajdzie skreczowała w drugim secie, przy stanie 2:6, 0:3.
U zawodniczki z USA zdiagnozowano endometriozę i w związku z tym w kwietniu ubiegłego roku przeszła operację. Od powrotu na kort rozegrała 46 meczów, z których aż 36 wygrała. Po drodze wywalczyła swoje oba dotychczasowe tytuły w imprezach WTA - na korcie ziemnym w Palermo i twardym w San Jose. W czwartek zanotowała siódme w karierze zwycięstwo nad rywalką z Top 10 światowej listy.
Na pocieszenie czek na 895 tys. dolarów australijskich
Świątek i tak zanotowała najlepszy wynik w historii swoich występów w Australian Open. W latach 2020-2021 odpadła w 1/8 finału, a w debiucie przed trzema laty - w drugiej rundzie.
W wielkoszlemowym półfinale zaprezentowała się po raz drugi - dwa lata temu we French Open sięgnęła po tytuł.
Dotarcie do "czwórki" zapewniło jej teraz czek na 895 tys. dolarów australijskich oraz poprawę notowań na liście WTA o minimum pięć lokat, co oznacza wyrównanie jej najwyższej pozycji.
Collins zaś ma zapewniony awans do czołowej dziesiątki światowego rankingu, obecnie jest 30. w tym zestawieniu. Dotychczas najwyżej była w styczniu 2019 roku - na 23. pozycji.
Amerykanka po raz pierwszy wystąpi w wielkoszlemowym finale. Dotychczas jej najlepszym rezultatem był półfinał właśnie w Australii sprzed trzech lat.
Z Barty, która ma na koncie dwa tytuły tej rangi, zagra po raz piąty. Wygrała tylko raz - w ich ostatnim pojedynku w drugiej rundy ubiegłorocznego turnieju WTA w Adelajdzie. Collins jest ostatnią tenisistką, która wygrała z liderką światowej listy w jej ojczyźnie.
Świątek była z kolei ostatnią reprezentantką Polski pozostającą w stawce seniorskich zmagań wielkoszlemowych na antypodach. W drugiej rundzie singla odpadli Magda Linette, Hubert Hurkacz i Kamil Majchrzak, a mecz otwarcia przegrała Magdalena Fręch.
Wynik półfinału singla kobiet:
Danielle Collins (USA, 27) - Iga Świątek (Polska, 7) 6:4, 6:1