Polscy siatkarze mocnym akcentem zakończyli nieudany w sumie występ w prestiżowych zawodach z udziałem mistrzów poszczególnych kontynentów. Pewnie pokonali zespół Egiptu, który jednak nie zawiesił im poprzeczki wysoko. Wcześniej mistrzowie Europy przegrali z Japonią 2:3, Kubą 1:3 i Brazylią 0:3 oraz pokonali Iran 3:1.
W pierwszym secie meczu z Egiptem gracze Daniela Castellaniego kilka razy pozwolili się zablokować w ataku, czego skutkiem było prowadzenie rywali 11:9. W tym okresie gry najlepiej w polskim zespole prezentował się Jakub Jarosz i głównie dzięki jego skuteczności, m.in. dwóm asom serwisowym, udało się odrobić straty i osiągnąć bezpieczne prowadzenie.
Druga partia to bezdyskusyjna przewaga biało-czerwonych. Egipcjanie mieli kłopoty z przebiciem się przez polski blok, popełniali sporo błędów w przyjęciu zagrywki, a zmiany, które przeprowadzał ich szkoleniowiec, tylko pogłębiały chaos po ich stronie siatki. Seta zakończył Marcin Możdżonek, który w tej części gry zdobył sześć punktów, a napsuł rywalom sporo krwi trudnym, szybującym serwisem.
Na pierwszą przerwę techniczną w trzecim secie siatkarze schodzili przy prowadzeniu mistrzów Afryki 8:5. Kilka skutecznych akcji w obronie i kontrataków, w których brylował Bartosz Kurek, wystarczyło jednak, by stracili złudzenia, że mogą wygrać choćby seta. Po efektownej "kiwce" Michała Bąkiewicza na zegarze pokazał się wynik 15:13 dla Polski i od tego momentu przewaga tylko rosła. Przy stanie 24:19 mecz zakończył potrójny blok biało-czerwonych.
Trener Daniel Castellani przed wyjazdem do Japonii zapowiadał, że celem jest miejsce na podium, a o niepowodzeniu misji zdecydowała przegrana na inaugurację z drużyną gospodarzy. Zespoły Kuby i Brazylii były podczas tej imprezy zdecydowanie poza zasięgiem Polaków, a z dwoma najsłabszymi ekipami wygrali oni dość pewnie. W nagrodę za czwartą pozycję przywiozą do kraju sto tysięcy dolarów.