Polscy piłkarze częściowo zrehabilitowali się za niedzielną porażkę 1:3 z Danią w Tajlandii. Z drugiej strony inny wynik niż zwycięstwo w starciu z gospodarzem turnieju, zajmującym 105. miejsce w rankingu FIFA, byłby przykrą niespodzianką.

W porównaniu z meczem z Danią w składzie biało-czerwonych zaszło kilka zmian. Najważniejszą było postawienie w bramce na Sebastiana Przyrowskiego, który zastąpił niepewnie grającego w niedzielę Mariusza Pawełka. Tym razem trener Franciszek Smuda nie mógł skorzystać z kontuzjowanego Dawida Nowaka (być może wróci na sobotni mecz z Singapurem).

Reklama

Przez długą część pierwszej połowy wydawało się, że do przerwy nie padnie żadna bramka. Gospodarze przeważali, ale nie potrafili stworzyć groźnych sytuacji. Z kolei biało-czerwoni mieli kłopoty ze skutecznością. W czwartej minucie technicznej sztuczki próbował Maciej Rybus, a pół godziny później na mocny strzał zdecydował się Tomasz Bandrowski. W obu przypadkach górą był jednak bramkarz gospodarzy Kawin Thammasatchanon. Kilkakrotnie niecelnie strzelał również Sławomir Peszko, zdobywca gola w meczu z Danią.

W 43. minucie Polacy dopięli w końcu swego, po ogromnym zamieszaniu na polu karnym rywali. Z rzutu wolnego dośrodkował Maciej Rybus, piłkę dotknął jeszcze jego klubowy kolega z Legii Maciej Iwański, a akcję wykończył obrońca Piasta Gliwice Kamil Glik.

Po przerwie dominacja drużyny Smudy nie podlegała już dyskusji. W dalszym ciągu aktywni byli Iwański i Rybus, którzy mieli również udział przy drugim golu. W 53. minucie bardzo ładną akcję prawą stroną przeprowadził Łukasz Mierzejewski. Obrońca Cracovii dośrodkował w pole karne, tam piłkę dotknęli jeszcze obaj legioniści (Rybus popełnił kiks), dzięki czemu dość przypadkowo trafiła ona pod nogi Patryka Małeckiego. Skrzydłowy Wisły Kraków nie miał kłopotów ze zdobyciem gola.

Trzecia bramka dla biało-czerwonych padła po trafieniu Marcina Robaka. Wprowadzony w 70. minucie napastnik Widzewa Łódź wyraźnie ożywił grę zespołu. W końcówce spotkania dostał podanie od Rybusa i płaskim strzałem z ok. 14 metrów podwyższył prowadzenie.

W tym czasie Polska grała już w osłabieniu. W 84. minucie drugą żółtą kartkę zobaczył bowiem Sławomir Peszko. Piłkarze reprezentacji Tajlandii wykorzystali przewagę liczebną dopiero w ostatniej minucie. Tanzański sędzia Odan Charles Mbaga uznał, że obrońca Ruchu Chorzów Maciej Sadlok popełnił faul i podyktował rzut karny.

Reklama

Pierwszą "jedenastkę" wykonywaną przez Therdsaka Chaimana Sebastian Przyrowski obronił, ale przy drugiej był już bez szans (sędzia uznał, że Polak zbyt szybko wyszedł z linii bramkowej, dlatego nakazał powtórkę). Po dwóch meczach turnieju biało-czerwoni mają trzy punkty. Prowadzi z kompletem zwycięstw Dania, która w środę pokonała Singapur 5:1.

W sobotę Polacy zagrają ostatnie spotkanie w Tajlandii - z Singapurem. Początek o godz. 10 czasu warszawskiego.