Podczas badań w Pekinie we krwi polskiego kajakarza znaleziono niedozwolony środek - clenbuterol. Polak stanowczo zaprzeczał, że zażywał doping. Wszyscy - zawodnik, trenerzy, środowisko kajakarskie - z niecierpliwością czekali na wynik drugiej próbki.

Reklama

>>>Kajakarz przysięga, że jest czysty

Teraz wszystko jest już jasne. Jak podaje Radio Zet, próbka "B" potwierdziła, że Adam Seroczyński startował w Pekinie na dopingu. Dla kajakarza to prawdziwy cios. Już wczoraj zapowiedział, że niezależnie od wszystkiego, kończy karierę.

>>>Seroczyński: Kończę karierę!

Gdy zawodnik dowiedział się o wynikach drugiej próbki, powtórzył w TVN 24, że nie brał żadnych niedozwolonych środków. Seroczyński chce, by władze olimpijskie rozpoczęły śledztwo w tej sprawie, bowiem - jeśli rzeczywiście w jego organizmie znaleziono doping - to, jego zdaniem, musiał tam trafić np. w jedzeniu.

Reklama

Kajakarz podkreśla, że nie sugeruje w żaden sposób, iż środek dopingujący podano mu celowo. Bo mógł to być - jak przypuszcza - równie dobrze np. środek konserwujący dodawany do mięsa.

"Moja kariera była do tej pory niepodważalna. Szkoda, że jej końcówka została w taki sposób zniszczona. Pozostanie zadra i ogromny żal" - kończy Seroczyński.

Co dalej? 21 września 2008 roku zbierze się komisja dyscyplinarna MKOl, która rozpatrzy sprawę polskiego zawodnika. W posiedzeniu ma prawo wziąć sam kajakarz, może zabrać ze sobą lekarza i prawnika. Po rozstrzygnięciu sprawy przez komisję dyscyplinarną MKOl orzeczenie o ewentualnych sankcjach wobec zawodnika podejmie Międzynarodowa Federacja Kajakowa.