Tezę postawioną przez słynnego "Zibiego" trudno zweryfikować. Bo choć wiadomo, że wiele bardzo istotnych rzeczy załatwia się w całkowicie nieoficjalnych okolicznościach, to nie wiadomo, czy udało by się załatwić akurat tę. Nie to jest jednak najważniejsze. O wiele bardziej zastanawiające jest to, że Lato nawet nie spróbował.
Dlaczego? Wszystko z powodu wybujałego ego szefa PZPN. Lato nieopatrznie potwierdził to przed kamerami. Zapytany z jakiego powodu nie przyjął propozycji Bońka prezes odpowiedział, że ma bezpośredni kontakt z prezydentem Platinim i w tym zakresie nie potrzebuje żadnej pomocy osób trzecich, zwłaszcza jeśli ofiaruje ją niedawny konkurent do stołka szefa PZPN.
Lato zapomniał jednak, że ta "trzecia osoba", czyli Boniek to wieloletni przyjaciel Platiniego, co dla przebiegu spotkania miało dość istotne znaczenie. Nie wziął pod uwagę nawet tego, że inicjatywa spotkania wyszła od Francuza, a nie od Bońka.
Zagrały więć personalne ambicje, które na dalszy plan zepchnęły naprawdę ważne sprawy. To kolejne faux pas Laty. Od prezesa największego związku sportowego w kraju mamy prawo oczekiwać postawy męża stanu, który potrafi spojrzeć dalej niż koniec własnego nosa. Lato zachował się natomiast jak kilkulatnia "Zosia-Samosia", która w dodatku jest zazdrosna o towarzyskie układy koleżanki z przedszkola. Ciekawe, jak osądzą to kibice z Krakowa i całej aglomeracji katowickiej.