22-letni Kevin Johnson 24 lipca 2003 roku został zaczepiony na jednej z dzielnic w Filadelfii przez grupkę nastolatków. Kiedy chłopak odmówił, bandyci nie mieli dla niego litości. Postrzelili go w plecy i uciekli z miejsca zdarzenia. A chłopaka znalazł dopiero jeden z przechodniów. Cudem przeżył, ale po wyjściu ze szpitala mógł się poruszać tylko na wózku inwalidzkim.
Stan zdrowia młodego kibica pogarszał się jednak z każdym dniem. Kiedy w jego mózgu zaszły nieodwracalne zmiany i nie było już nadziei na poprawę, rodzina podjęła najtrudniejszą z możliwych decyzji. Aby skrócić cierpienia Kevina, odłączono go od aparatury sztucznie podtrzymującej przy życiu.
Kiedy o całej sprawie dowiedział się Iverson, długo nie mógł dojść do siebie. I powiedział, że pokryje wszystkie koszty związane z pogrzebem swojego fana. "To bez sensu. Mogli przyjść do mnie po takie koszulki. Dostaliby ich nawet i sto. Ale, żeby zniszczyć komuś życie za kawałek materiału to idiotyzm" - powiedział załamany koszykarz.