Może się więc wkrótce okazać, że obowiązki selekcjonera będzie pełnił nie Leo Beenhakker, ale na przykład Zdzisław Kręcina, sekretarz generalny związku. To on wskaże palcem, który zawodnik sprawnie parafował lojalkę, a który się ociąga. Problem w tym, że „Regulamin członka kadry narodowej w piłce nożnej” jest skandaliczny. Jeśli którykolwiek z zawodników go podpisze, zachowa się jak nieświadomy swoich praw junior. Najwidoczniej właśnie na tę nieświadomość działacze PZPN liczą najbardziej.
Oto piłkarzom przesłano czterostronnicowy regulamin oraz kartkę oświadczenia zawodnika. Początek brzmi: „Niniejszym oświadczam, że przyjmuję powołanie do Kadry Narodowej w piłce nożnej i zobowiązuję się do godnego reprezentowania kraju na międzynarodowych zawodach sportowych”. Jednak dalej, ponad połowa oświadczenia dotyczy przeniesienia na związek (nieodpłatnie) wszelkich praw do wizerunku!
Mało tego. Pojawia się tam odniesienie do regulaminu, w którym dopiero można odnaleźć prawdziwe kwiatki. Okazuje się, że piłkarz nie tylko za darmo przekazuje swój wizerunek związkowi, ale także sponsorowi. Ba, musi zobowiązać się, że nie będzie reklamował konkurencji TP SA. I najbardziej zaskakujący fragment, mówiący o tym, że prawa PZPN nie wygasają nawet wówczas, gdy piłkarz nie gra już w reprezentacji. Czyli - ta umowa jest dożywotnia!
Podsumujmy. PZPN przejmuje prawa do wizerunku, za co piłkarz nic nie dostaje. Związek może tym wizerunkiem handlować do woli, przez następne 50 lat. A piłkarz jest ubezwłasnowolniony – nie może podpisać kontraktu reklamowego nie tylko z konkurencją sponsora kadry. Praktycznie, nie dysponując wizerunkiem, ma związane ręce w jakiejkolwiek działalności marketingowej.
A w grę wchodzą gigantyczne pieniądze, z każdym rokiem większe. Wyobraźmy sobie, że Tomasz Kuszczak za rok staje się pierwszym bramkarzem Manchesteru United i podbija serca fanów tego klubu na całym świecie. Jako gracz najsłynniejszego brytyjskiego klubu staje się polskim odpowiednikiem Beckhama. Zgłasza się do niego sieć Vodafone, do niedawna główny sponsor Manchesteru i oferuje dwa miliony funtów rocznie. Kuszczak na to: "Przykro mi, musicie rozmawiać z PZPN. Oddałem im swoją twarz, za darmo...".
Niedawno podpisany kontrakt Beckhama z Los Angeles Galaxy otworzył wielu osobom oczy, jaka jest skala rynku reklamowego. Anglik przez pięć lat zarobi 250 milionów dolarów, z czego... 235 milionów z reklam. Gigantyczne pieniądze z reklamówek inkasuje także Wayne Rooney, a angielskiej FA nic do tego. Ci piłkarze mają dać kadrze swoje umiejętności, talent, a nie twarz, opaleniznę czy modną fryzurę. W ojczyźnie futbolu żadnemu z działaczy do głowy nie przyszłoby handlowanie wizerunkiem piłkarza, bo oznaczałoby to nieuniknioną katastrofę i gigantyczne odszkodowania.
Firma Nationwide, która do niedawna sponsorowała angielską kadrę, płaci nie za to, by w reklamach korzystać do woli z twarzy gwiazdorów, ale by móc pod swoją nazwą dodać „dumny sponsor reprezentacji Anglii”. Ktoś może powiedzieć: Jaki z Kuszczaka czy Żurawskiego Beckham? Ale z drugiej strony: Jaka z polskiej kadry reprezentacja Anglii? W Polsce nie było odpowiednich przepisów regulujących sprawy sponsorskie. PZPN je sklecił, gdy dowiedział się o sprawie „Żurawski przeciw TP SA”.
Szkoda tylko, że działacze postanowili sprawę uregulować dość podstępnym dokumentem. Piłkarze będą musieli go podpisać prawdopodobnie podczas najbliższego zgrupowania kadry, a przekonywać ich będzie do tego wiceprezes do spraw sportowych Jerzy Engel, który prowadząc reprezentację w 2002 r. w Korei sam sprzedawał własną twarz wielu firmom za spore pieniądze. "Nie wiem, co będzie, jeśli ktoś nie zgodzi się tego podpisać. Nie przewidujemy takiego scenariusza, nie słyszeliśmy żadnych zastrzeżeń, dlatego nie będziemy martwić się na zapas" - mówi Michał Kocięba, rzecznik prasowy PZPN. "Poza tym, nasz regulamin jest sprawdzony wielokrotnie przez prawników" - dodaje.
Pierwsza reakcja czołowych zawodników po otrzymaniu tego pisma była łatwa do przewidzenia. "Nie podpiszemy" - powiedzieli. Jak zachowają się mniej znani, trudno przewidzieć? W obecnej kadrze niewielu jest piłkarzy z charakterem. Może do takiego miana pretendować Radosław Matusiak, zresztą aktywny ostatnio na rynku reklamowym (umowa z Giełdą Papierów Wartościowych) i świadomy pieniędzy, jakie może dać mu marketing. Ale czy postawi się Jakub Wawrzyniak? Albo okoniem stanie Adam Kokoszka?
Dokument PZPN jest zresztą absurdalny. Weźmy punkt o zakazie reklamowania konkurencji TP SA, z równoczesnym przeniesieniem na tą firmę praw do wizerunku. Gdyby teraz podobny punkt do umowy z Ekstraklasą wpisała firma Orange, byłby problem: zawodnik grałby albo tylko w lidze, albo tylko w reprezentacji. Poza tym, co się stanie, jeśli na przykład Era zaproponuje Żurawskiemu milion złotych za reklamowanie jej najnowszego pakietu? PZPN zrezygnuje z kapitana kadry, czy kapitan zrezygnuje z gry w drużynie? Przecież o powołaniach miała decydować tylko i wyłącznie forma sportowa...
"PZPN w swoich żądaniach wobec zawodników posuwa się zdecydowanie za daleko. Zapomina, że piłkarze mają dać polskiej piłce zwycięstwa i gole, a nie materiał na billboardy. I to pismo, które otrzymali zawodnicy jest jednym z bardziej bezczelnych, jakie w ostatnim czasie widziałem" - podsumowuje Damian Raciniewski, menedżer zajmujący się marketingiem sportowym. Z jego usług korzystają tacy gracze, jak Żurawski, Bosacki czy Reiss. "Nie wierzę, że którykolwiek z poważnych piłkarzy podpisze ten pachnący szantażem dokument" - kończy.