Reprezentacja Finlandii, w której w roli trenera debiutował Anglik Stuart Baxter, pierwotnie też miała być poskładana z głębokich rezerw, ale później plany rywali się zmieniły. Baxterowi udało się zaprosić zawodników z innych lig, m.in. Jonatana Johanssona, Juho Makelę czy też gracza PSV Eindhoven Mikę Vayrynena. Ten ostatni dobił ekipę Beenhakkera podczas pierwszego meczu eliminacji mistrzostw Europy. W Bydgoszczy strzelił trzeciego gola dla Finów (Polacy przegrali 1:3).
Mecz miał zatem dodatkowy smaczek, bo Beenhakker z tym rywalem wcześniej nie wygrał (w rewanżu w Helsinkach było 0:0). Holender śmiało wystawił w pierwszym składzie kilku zawodników bez wielkiego doświadcznia w kadrze, takich jak Sebastian Przyrowski, Michał Pazdan, Michał Goliński, Tomasz Lisowski czy Adam Kokoszka. Temu ostatniemu niespodziewanie dał opaskę kapitana, mimo, że w drużynie było kilku piłkarzy, którzy teoretycznie bardziej na to zasługiwali. Choćby 30-letni Marek Zieńczuk, czy mający kilkanaście występów w kadrze za sobą - Wojciech Łobodziński.
Kokoszka sprawiał wrażenie jakby ten niespodziewany zaszczyt natchnął go do lepszej gry. Od początku prezentował się zdecydowanie najlepiej w polskiej drużynie. Dzielił i rządził na boisku. W końcu, tuż przed przerwą, strzelił gola po podaniu Łukasza Garguły z rzutu wolnego. Mógł wbić następnęgo w drugiej połowie, ale Henri Sillanpaa jakimś cudem odbił piłkę. "Gdyby Kokoszka strzelił tego drugiego gola to w następnym meczu wystawiłbym go w ataku" - żartował Beenhakker.
Bilans zawodnika Wisły w kadrze to cztery występy i dwa gole. Jak na środkowego obrońcę - znakomity. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że prawie wcale nie gra w klubie. W tym sezonie w uzbierało się tego ledwie 27 minut. W Wiśle Kokoszka przegrywa rywalizację z Brazylijczykiem Cleberem i Arkadiuszem Głowackim. Nawet jeśli któryś z nich jest kontuzjowany to do środka przesuwany jest Dariusz Dudka. Rok temu podczas zgrupowania w Hiszpanii młody zawodnik Wisły był dokłanie w takiej samej sytuacji. Strzelił wówczas gola Estonii i wydawało się, że wstawiennictwo Beenhakkera pomoże mu przebić w klubie. Nic z tego.
"To chłopak z Wadowic, jak nasz papież" - powiedział oglądający mecz z trybun były prezes Wisły Janusz Basałaj. "Pamiętam, że wyróżniał się w drugiej drużynie Wisły, więc poprosiłem trenera Wernera Liczkę aby powiedział co o nim sądzi. <<No jako tako, jako tako>> - odparł Czech."
Kolejni trenerzy Wisły - Nawałka, Okuka, Skorża - też nie zdecydowali się postawić na Kokoszkę. Wychodzi na to, że w młodego wiślaka wierzy jedynie Beenhakker. "Z przyjemnością patrzyło się jak grają Kokoszka, Majewski, Grosicki czy Nowak. Jestem jednym z niewielu ludzi w Polsce, którzy są spokojni o przyszłość waszej piłki. Naprawdę macie utalentowanych zawodników" - zachwycał się selekcjoner.
Kokoszka wypadł świetnie, ale prawdziwe show zrobił Kamil Grosicki. Niesforny legionista (niedawno wypuszczono go z zamkniętego ośrodka w Juchach Starych, gdzie leczył się z uzależnienia od hazardu), wszedł na boisko w 80. minucie jako ostatni, szósty rezerwowy i zadziwił wszystkich. Szalał na prawym skrzydle, zdążył przeprowadzić kilka dobrych akcji wspólnie z innym debiutantem Dawidem Nowakiem. I omal nie strzelił gola. "Cudownie, Kamil, cudownie" - pokrzykiwał Don Leo.
"Wiedziałem, że przez 10 minut to niewiele aby błysnąć. Dlatego musiałem zasuwać na pełnym gazie. Nie kalkulowałem. Ostro, szybko, do przodu. Jestem zadowolony z tego debiutu. Przyjechał 19-letni chłopak na kadrę i jeszcze dał sobie radę. Pomaga mi fakt, że ja nigdy nie mam tremy. Ani w lidze, ani w kadrze, ani kiedy trzeba rozmawiać przed kamerą na żywo. Jak mi coś raz nie wyjdzie to się nie zrażam. Próbuję dalej. Sądzę, że jak będzie mi dobrze szło w lidze to trener Beenhakker o mnie nie zapomni" - rozmarzył się Grosicki.
Wieczorem dowiedział się, że podobnie jak Jakub Wawrzyniak, zostaje na następny mecz z Czechami, który kadra - już w najsilniejszym składzie - rozegra w środę. To nagroda za mecz z Finlandią i za to co robili na Cyprze podczas zgrupowania, bo w pierwszej wersji obydwaj mieli wracać do domu.
"Sęk w tym, że robi się coraz więcej chętnych na ten wyjazd na mistrzostwa Europy do Austrii. Kiedyś mówiono, że nie ma z kogo wybierać, a tu proszę. Cieszę się z tego, że tylu chłopaków z polskiej ligi tak dobrze się prezentuje. I to nawet w trakcie sezonu przygotowawczego, z naprawdę bardzo wymagającym rywalem" - powiedział Wojciech Łobodziński.
Spotkanie w Pafos było namiastką poważnego meczu, ale nie toczyło się przy pustych trybunach. Około tysiąca polskich kibiców, przeważnie pracujących na Cyprze, dopingowało biało-czerwonych bardzo głośno i kulturalnie. Bez przerwy skandowano imię "Człowieka roku" czyli Beenhakkera, a on sam wyraźnie promieniał. Zmienił się nie do poznania. Nie jest już zasępiony, sypie dowcipami, chętnie rozmawia z dziennikarzami.
"Ostatnich piętnaście minut to było coś fantastycznego. Mieliśmy kilka okazji, byliśmy cały czas przy piłce. To był nasz mecz. Popatrzcie na takiego Dawida Nowaka. Grał w kadrze po raz pierwszy, a to nie jest wcale łatwe, zwłaszcza przy tak silnym fizycznie rywalu. A jednak pokazał, że jest przyszłością tej drużyny. Warto o nim myśleć. Szkoda, że Paweł Brożek znów nie strzelił dziś gola, ale napastnik potrzebuje podań, a w meczu z Finlandią one do niego nie dochodziły. Garguła zbyt długo nie grał aby od razu być w normalnej dyspozycji. Cieszę się, że w środę zagramy z Czechami, bo to jedna z najlepszych drużyn w Europie i chcę w takim meczu dać szansę kilku młodym chłopakom" - zapowiedział Holender.
"Wreszcie ograł pan tę Finlandię" - zaczepiliśmy na koniec Beenhakkera. "Mówiłem wam, step by step. Zawsze musi być ten pierwszy raz. Może Niemców w czerwcu też ogram po raz pierwszy... "