Jedna porażka i aż 7 zwycięstw w 10 meczach - historia rywalizacji polskich i walijskich piłkarzy wygląda optymistycznie. Wiemy jednak, że nawet najlepsza przeszłość nie daje gwarancji w przyszłości. Niemal dokładnie 51 lat temu w Cardiff drużyna Kazimierza Górskiego zaczynała marsz po medal mundialu w Niemczech. Nikt by na to wtedy nie wpadł, gdy Deyna, Lubański, Gadocha, Kasperczak, Tomaszewski i inni legendarni polscy piłkarze schodzili z boiska pokonani 2:0. Pokonani i pobici - zszokowani opowiadali, że rywal był silniejszy w walce wręcz, na co wtedy nie byli gotowi.
Przez następne pół wieku Polska nie przegrała już z Walią. Rywalizowała z nią w eliminacjach mundiali w 2002 i 2006 roku. W Lidze Narodów niespełna dwa lata temu wygrała we Wrocławiu i w Cardiff - mecze były bardzo trudne, ale z happy endem. Do dziś mają swoje konsekwencje. Oba zespoły przegrały fazę grupową eliminacji Euro 2024, ale prawo gry w barażach ocaliły dzięki Lidze Narodów. Pokrętne to może, ale każdy chce wykorzystać ostatnią deskę ratunku, rzuconą przez UEFA nad sportową przepaścią.
Dla Polski byłaby to sportowa katastrofa
Stawką wtorkowego meczu w Cardiff jest prawo gry wśród 24 finalistów mistrzostw Europy w Niemczech. Przegrany zostanie zepchnięty na margines. Dla Polski byłaby to sportowa katastrofa - ostatnie kwalifikacje do wielkiego turnieju nasi piłkarze przegrali dekadę temu. Nie było ich na mundialu w Brazylii.
Są pewne podobieństwa, bo tak dla Polski, jak Walii największym wzlotem było Euro 2016. Drużyna Adama Nawałki przegrała ćwierćfinał z Portugalią po serii jedenastek, ta sama Portugalia ograła Walię w półfinale. W barażach o mundial w Katarze Walijczycy pokonali Austrię i Ukrainę - obydwa mecze grając w swojej twierdzy Cardiff.
W fazie grupowej eliminacji Euro 2024 Walię wyprzedziły Turcja i Chorwacja. W I rundzie baraży zespół Roberta Page’a pokonał Finlandię 4:1. Pierwszego gola zdobył David Brooks już 3. minucie - potem gospodarze grali z kontry. Przy piłce spędzili zaledwie 41 proc czasu, co może przeczyć tezie, że we wtorek rzucą się na Polaków od startu. Wbrew stereotypom mogą też zagrać wyrachowanie i spokojnie.
W czwartek w spotkaniu z Finlandią supersnajper Kieffer Moore, z walczącego o powrót do Premier League Ipswich Town, był tylko rezerwowym. W podstawowym składzie wyszedł wyceniany na 48 mln euro Brennan Johnson z Tottenhamu, który zdobył gola. W Premier League strzelił w tym sezonie cztery bramki i miał sześć asyst w 25 spotkaniach klubu walczącego o czołową czwórkę i prawo występu w Lidze Mistrzów.
Pomocnik Aaron Ramsey - kiedyś Arsenal dziś Cardiff City - w ogóle nie wyszedł na boisko przeciw Finom. Drużyna się zmienia. Po mundialu w Katarze karierę zakończył Gareth Bale. W 111 meczach zdobył 41 goli dla Walii i został zapamiętany jako najlepszy piłkarz w historii narodowej drużyny.
Zawodnicy Page’a występują w większości w przeciętnych lub słabszych klubach angielskiej Premier League lub czołowych z Championship. Dużo biegają, walczą, ale potrafią też pomysłowo rozegrać piłkę. W sumie: solidny, europejski średniak. W zasięgu drużyny Michała Probierza.
Poprzedni rok był dla reprezentacji Polski fatalny
Poprzedni rok był dla reprezentacji Polski fatalny. Otarła się o sportowe dno. Porażka w grupie z Albanią i Czechami, zaledwie punkt wywalczony w dwumeczu z Mołdawią, dymisja Fernando Santosa - to wszystko wywołało wrażenie totalnego chaosu. Piłkarze stali się wdzięcznym obiektem żartów i kpin dla hejterów. I pomyśleć, że wszystko to można naprawić jednym zwycięstwem - we wtorek w Cardiff.
W czwartek drużyna Michała Probierza pokonała Estonię 5:1 w I rundzie baraży. Ostatnio pięć goli Polacy wbili San Marino w październiku 2021 roku. Wtedy też żadnego nie zdobył Robert Lewandowski. Moglibyśmy więc dziś rozprawiać o szarżach Nicoli Zalewskiego z Romy, o bramce i asyście wyciągniętego z ligi bułgarskiej Jakuba Piotrowskiego, o golach Przemysława Frankowskiego i Sebastiana Szymańskiego, gdyby klasa poprzedniego rywala w jakikolwiek sposób dała się porównać z Walijczykami. Co znaczy 85 proc posiadania piłki w starciu ze słabeuszami, którzy od 27. minuty musieli walczyć z Polakami w dziesięciu?
Trudno, by demony obudzone w 2023 roku, ukoiło zwycięstwo nad Estonią. W czwartek przekonaliśmy się, że nasi piłkarze potrafią szybko wymieniać piłkę jeśli rywal im w tym nie przeszkadza. Na temat efektów pracy Probierza będziemy mogli porozmawiać na serio dopiero we wtorek. Jeśli Lewandowski, Szczęsny, Kiwior i reszta wywalczą w Cardiff prawo startu w Euro 2024 ich winy zostaną odkupione. Ostatnie zdanie piszę pół żartem pół serio, bo przecież największymi wygranymi baraży mogą być wyłącznie piłkarze. Nikomu bardziej niż im samym nie powinno zależeć na powodzeniu tej misji.
Nie chciałbym już powtarzać frazesów na temat klasy klubów, w których zatrudnieni są zawodnicy powoływani do reprezentacji Polski. Nieważne skąd się przychodzi, ile osiągnęło się w ligowej piłce - drużyna narodowa jest czym innym. Zapytajcie Lewandowskiego, który w Borussii Dortmund, Bayernie Monachium i Barcelonie sięgał szczytów, tymczasem w reprezentacji, choć bije indywidualne rekordy (147 meczów, 82 gole) wciąż musi czuć niespełnienie. I tak może być już do końca jego kariery.
To uczucie może się zmniejszyć, lub nasilić we wtorek w Cardiff. W wieku 35 lat Lewandowski nie może już niczego odkładać na później. Czy tak samo myślą jego młodsi koledzy? Ten mecz trzeba wygrać, by wyrwać z depresji nasz futbol.
Pesymiści mogą się zżymać, że sukces w Cardiff skaże polskich piłkarzy na rywalizację w Niemczech w grupie D z Francją, Holandią i Austrią. Trzeba na to patrzeć jak na przywilej. "Euro 2024 bez Polski" - brzmi bez porównania gorzej.