Szpilka nadal odczuwa skutki ostatniej walki. Choć upłynął już miesiąc, to bokser nie doszedł jeszcze do siebie. Zarówno fizycznie i psychicznie. Cały czas ta porażka z Różańskim nie daje mu spokoju. Tym bardziej, że jak twierdzi do walki był bardzo dobrze przygotowany. Nie potrafi jednak wytłumaczyć co stało się w ringu.
Jakby mózg odmawiał mi posłuszeństwa. Na zasadzie: wiem, czego nie powinienem robić, czego powinienem unikać, a i tak to do mnie wraca. Trafiasz chłopa i nagle stajesz. To mi się nie dzieje na ulicy, w sparingach. Tylko w ringu. Kiedy dochodzą emocje, dochodzi stres związany z walką, z doświadczeniami, które przeżyłem. Mózg je zapamiętuje – twierdzi Szpilka w rozmowie z "Przeglądem Sportowym", który wyznał, iż po walce z Różańskim nie dawał rady jeść z nerwów.
Kiedy Szpilka znów stanie do walki? Tego nie wiadomo. Jak sam przyznaje ciężko mu o tym teraz myśleć. Mam w głowie duży znak zapytania, szczególnie po rozmowie z neurologiem. Człowiek się nad tym wszystkim zastanawia, a tu ktoś jeszcze mówi ci, że te wszystkie nokauty, uderzenia to są już nieodwracalne skutki. Że boks zabija ileś tam neuronów. Odpukać, nie odczuwam żadnych większych problemów z głową, żadnych bóli. Nie seplenię, jak słyszysz. Ale już na przykład łapię się na tym, że czasami zapominam, co mam powiedzieć. Tu zapomnę jakiegoś słowa, tam coś. Zapominam się. Nigdy wcześniej tak nie miałem. Przed walką miałem rezonans magnetyczny. Zaczerwienienia, torbiele na mózgu, jakieś ogniska. To nie tak, że nie mogłem boksować, bo mogłem. Takie rzeczy są normalne w moim sporcie. Ale później jest walka, a ja staję. W pewnym momencie mnie zamurowało. I potem człowiek myśli: "Kurde, czy naprawdę wszystko jest okej?" – zastanawia się 32-letni pięściarz.