Kubica ma za sobą 25 wyścigów w F1. Który był najlepszy?

Mario Theissen: (zastanawia się kilka sekund) Wydaje mi się, że trzy tegoroczne wyścigi Roberta były lepsze od wszystkich i z poprzedniego sezonu, i z sezonu 2006.

Reklama

Zszokowaliście wszystkich w F1. Jak udało wam się zrobić aż taki krok naprzód? Tylko proszę nie mówić, że ciężką pracą, bo wszystkie zespoły ciężko pracują.

To powiem, że dzięki konsekwencji. Kiedy w 2005 roku BMW zdecydowało się przejąć Saubera, mieliśmy już gotową strategię. Wcześniej zapoznaliśmy się z sytuacją w Sauberze. To rozeznanie było bardzo, bardzo dokładne. Spisaliśmy słabe punkty zespołu, żebyśmy wiedzieli, czego nam brakuje i co musimy zrobić, żeby zostać mistrzami świata. Ułożyliśmy wieloletni plan. Analizowaliśmy wszystko – ilu ludzi musimy zatrudnić, jakich ekspertów, jakie technologie wykorzystywać, no i ile potrzeba na to pieniędzy. Tego planu trzymamy się do dziś, krok po kroku.

Pana pracownicy są najlepsi?

To zależy od tego, co pan rozumie przez najlepszych ludzi. Nasz plan zakładał, że będziemy zatrudniać odpowiednich ludzi na odpowiednie stanowiska, żeby powstał z nich zgrany zespół. Każdy był indywidualnie analizowany. Nie zależało nam na wielkich nazwiskach. Chcieliśmy zatrudniać młodych inżynierów i mechaników.

Przed tym sezonem podjęliście wielkie ryzyko, postawiliście na rewolucję, nie ewolucję. Brał pan pod uwagę, że może się nie udać?

Reklama

Oczywiście, trzeba było zakładać i czarny scenariusz. Ale z naszym doświadczeniem, środkami, którymi dysponujemy, i tunelem aerodynamicznym liczyłem na to, że jednak się uda. Po pierwszych testach okazało się jednak, że samochód nie spisuje się tak, jak powinien, jak zakładaliśmy, jak wychodziło nam z symulacji. Na szczęście szybko doszliśmy do tego, że nie była to wina złego planu, całego konceptu rozwoju, tylko jego poszczególnych elementów. A to szybko można było naprawić.

Wyobraża pan sobie BMW Sauber bez niemieckiego kierowcy?

Oczywiście. Chcemy mieć najlepszych z najlepszych. Narodowość nie ma znaczenia.

Pana kierowcy są młodymi ludźmi, jak pan się z nimi dogaduje?

Zawsze pamiętam, że to indywidualności. Mają zupełne inne charaktery. Nick jest cierpliwy, o wiele bardziej doświadczony. Robert to młodość, chce się dostać na szczyt najszybciej, jak to możliwe. Ta mieszanka to idealna sytuacja dla zespołu. Dwóch kierowców o tak różnych charakterach, a tak podobnych, jeżeli chodzi o klasę sportową i o podejście do pracy. Mogą się uczyć od siebie nawzajem.

Kłócicie się czasami? Są sytuacje, w których kierowcy nie zgadzają się z panem i głośno o tym mówią?

Oczywiście.

I co wtedy?

Dyskutujemy. Czasami rozmawiam z nimi indywidualnie, czasami siadamy do rozmowy we trzech. Każdy problem trzeba szybko rozwiązać, bo w F1 nie można marnować czasu. Bywa tak, że to ja ich przekonam do mojego zdania, ale są sytuacje, kiedy okazuje się, że to oni mają rację. I wtedy im to przyznaję. Jak mogłoby być inaczej?

Słyszał pan, że Fernando Alonso chwali BMW? Znowu chce do was przejść.

Naprawdę? Mnie tego nie mówił.