Walka o zwycięstwo w Dakarze jest wyjątkowo zacięta. Al-Attiyah (Toyota) wygrał piąty etap, a wliczając prolog - szósty, jednak to Peterhansel (Mini) prawdopodobnie będzie się cieszył w piątek w Dżuddzie z 14. w karierze triumfu (ósmego za kierownicą samochodu). Przed ostatnim, niezbyt długim etapem Francuz ma 15 minut przewagi nad Katarczykiem i tylko awaria auta lub poważny błąd nawigacyjny może go pozbawić końcowego sukcesu.

Reklama

Trzeci w czwartek oraz trzeci w klasyfikacji generalnej jest ubiegłoroczny zwycięzca Hiszpan Carlos Sainz (Mini) i ta trójka zdecydowanie odstawała poziomem od reszty rywali. Przygoński zajmuje pewne czwarte miejsce, jednak z potężną stratą do utytułowanych rywali. Zawodnik Orlen Teamu w swoim 12. starcie w Dakarze prawdopodobnie więc wyrówna życiowy wynik, jakim było czwarte miejsce przed dwoma laty za kierownicą Mini.

Kolejne przetasowania nastąpiły w czołówce rywalizacji motocyklistów. Po tym, jak w środę z powodu wypadku musiał wycofać się dotychczasowy lider Chilijczyk Jose Ignacio Cornejo Florimo, w czwartek w dosyć niecodziennych okolicznościach z Dakarem pożegnał się zajmujący czwarte miejsce Joan Barreda Bort (Honda). Hiszpan ominął punkt tankowania, później na trasie zabrakło mu benzyny i na biwak musiał być ewakuowany helikopterem.

Przed ostatnim etapem prowadzenie utrzymał Argentyńczyk Kevin Benavides (Honda), a cztery minuty traci Brytyjczyk Sam Sunderland (KTM), który dzięki wygraniu czwartkowego odcinka awansował na drugie miejsce.

Bardzo dobrze radzi sobie jedyny pozostały w stawce polski motocyklista Konrad Dąbrowski (KTM). 19-letni syn wielokrotnego uczestnika Dakaru Marka Dąbrowskiego w czwartek był 30. i w klasyfikacji generalnej zajmuje 29. miejsce.

Na trasie pozostają jeszcze polskie załogi UTV oraz jadący quadem Kamil Wiśniewski.

11. etap prowadził z Al-Ula do Janbu. Odcinek specjalny miał liczyć 511 km, ale organizatorzy skrócili go o około 50 km.