W Kapsztadzie, gdzie przebywają nasi zawodnicy, od dwóch dni świeci słońce. Leo postanowił to wykorzystać. W poniedziałek z samego rana w pełnym słońcu biało-czerwoni trenowali na plaży tuż obok hotelu Lagoon Beach, w którym mieszkają. Dzięki dobrej pogodzie można było zobaczyć, w jak pięknym miejscu zorganizowano zgrupowanie. Z plaży rozciągał się zapierający dech w piersiach widok na centrum miasta, Górę Stołową i gigantyczną konstrukcję stadionu Green Stadium - obiektu budowanego na przyszłoroczne finały mistrzostw świata. Wcześniej oglądanie tej panoramy było niemożliwe z powodu chmur i deszczu, który odbierał ochotę na spacery po plaży.

Reklama

Po piłkarzach widać było, że cieszą się tą pogodą. Wszyscy pluskali się w Oceanie Atlantyckim, a Marka Saganowskiego, który nie chciał wejść do wody, wrzucono do niej w ubraniu.Kiedy piłka wylądowała wśród fal, nikt nie chciał po nią wejść ze strachu przed... rekinami.

>>>Leo Beenhakker okradziony w Kapsztadzie!

"To taka nasza holenderska tradycja. Jeśli jest taka możliwość, to dzień przed meczem trenujemy na plaży. Robią tak wszystkie nasze reprezentacje i kluby" - wyjaśnił dyrektor kadry Jan de Zeeuw.

Beenhakker sens takiego treningu wyjaśnił bardzo krótko: "Chciałem, żeby piłkarze trochę się wyluzowali. Wieczorem mamy poważny trening, jutro mecz, tutaj to tylko zabawa. Zresztą sami widzicie. O co mnie pytacie?" - powiedział Leo.

Reklama

Rzeczywiście, piłkarze poważnie trenowali dopiero wieczorem. Zawodnicy dzięki temu mieli okazję poznać stadion University of the Western Cape. To kameralny obiekt, na który może wejść zaledwie 3 tys. widzów. Większość z nich będą stanowić miejscowi Polacy. Po meczu przedstawiciele kapsztadzkiej Polonii zjedzą kolację razem z piłkarzami.

W jakich nastrojach do niej zasiądą? To jest najważniejsze pytanie. Leo przeciwko Irakowi zamierza wystawić młodych zawodników. Teoretycznie nie powinniśmy się obawiać „lwów Mezopotamii”. Naszym kibicom takie nazwiska, jak: Younis Mahmoud, Emad Mohammed czy Nashat Akram, kompletnie nic nie mówią. W Azji są to jednak wielkie gwiazdy. W zeszłym roku Irak w pięknym stylu zdobył mistrzostwo swojego kontynentu, zostawiając w tyle tak mocne zespoły, jak Japonia czy Korea Południowa. Gorzej Irakijczykom poszło w eliminacjach do przyszłorocznych mistrzostw świata. Odpadli w trzeciej fazie kwalifikacji, dając się wyprzedzić ekipom Australii i Kataru.

Reklama

>>>Leo: Nad polską piłką chce mi się płakać

Trenerem Iraku jest słynny Serb podróżnik Bora Milutinović. Jako selekcjoner wprowadził on do finałów mistrzostw świata Meksyk (1986 r.), Kostarykę (1990), Stany Zjednoczone (1994), Nigerię (1998) i Chiny (2002). Wszystkie występy zespołów prowadzonych przez Borę za wyjątkiem tego ostatniego kończyły się sukcesami.

14 czerwca Irak zaczyna swoje występy w Pucharze Konfederacji. Polska jest dla niego ostatnim sparingpartnerem. W rankingu FIFA Irak jest dopiero 82., czyli nieco niżej od RPA. Bafana Bafana okazali się jednak zespołem dużo silniejszym od Polski. Z Irakiem może być podobnie. Piłka nożna dla mieszkańców tego zniszczonego i zmęczonego wojną kraju jest praktycznie jedyną rozrywką.

"Podjąłem pracę w Iraku tylko z jednego powodu - chciałem pomóc mieszkańcom tego państwa, którzy są w bardzo trudnej sytuacji" - przyznał Milutinović. "Można powiedzieć, że była to decyzja polityczna. Moje życie to wielka przygoda. Czułem wewnętrzną potrzebę dania czegoś z siebie tym ludziom. Moja drużyna gra ciekawie, bo ja nie lubię grać nudnej piłki" - dodał Bora.

Ludzie ze sztabu naszej kadry, którzy widzieli w akcji Irak, podkreślają, że jest to bardzo dobrze zorganizowana drużyna, grająca ofensywny, świetny technicznie futbol. Nasi młodzi piłkarze na brak pracy na boisku narzekać na pewno nie będą.