W sobotę drużyna Beenhakkera złożona - poza Radosławem Matusiakiem - z zawodników z ligi polskiej zdała egzamin i wygrała z Estonią 4:0. Ale prawdziwym testem dla naszego zespołu przed meczami z Azerbejdżanem (24 marca) i Armenią (28 marca) był dzisiejszy mecz ze Słowacją.

Reklama

Sztab szkoleniowy z bliska przyjrzał się aktualnej formie kluczowych piłkarzy przed zbliżającymi się meczami o punkty w eliminacjach do mistrzostw Europy. Poza Maciejem Żurawskim, Euzebiuszem Smolarkiem i Jakubem Błaszczykowskim zagrali wszyscy najlepsi piłkarze.

Słowacy to europejski przeciętniak i odmieniona przez Beenhakkera reprezentacja Polski była faworytem. Obie drużyny grały ze sobą dotychczas trzy razy. Dwa razy wygraliśmy i raz przegraliśmy. Dziś padł pierwszy remis.

Polacy zaczęli fatalnie. Już w 35 sekundzie meczu stracili gola. Grzegorz Bronowicki dał się ograć jak dziecko i pozwolił dośrodkować w pole karne. Piłka trafiła na głowę Martina Jakubko, który bez problemu skierował ja do naszej bramki.

Po stracie gola Polacy od razu rzucili się do ataku. Groźnie strzelał Ireneusz Jeleń, ale jego futbolówka po jego uderzeniu przeleciała tuż obok słupka bramki rywali. Jednak z upływem czasu akcje naszych piłkarzy traciły na tempie. Dopiero w 24. minucie podopieczni Leo Beenhakkera oddali pierwszy celny strzał. Jego autorem był Mariusz Lewandowski.

W 33. minucie w dobrej sytuacji do znalazł się Rafał Grzelak. Ładnym zwodem ograł obrońców, ale jego strzał był za słaby, by zaskoczyć słowackiego golkipera. Chwilę potem dwie groźne akcje przeprowadzili rywale. Najpierw Jakubko nie doszedł do dobrego podania swojego kolegi z zespołu. A chwile później minimalnie chybił Robert Vitek.

W 45. minucie od utraty gola uratował nas Artur Boruc. Nasz bramkarz fantastycznie obronił kolejny mocny strzał Vittka. Jednak kilka sekund później przegrywalismy już 0:2. Marcin Wasilewski nie upilnował Martina Skrtela przy rzucie rożnym, który z bliska wpakował piłke do naszej bramki.

W przerwie Leo Beenhakker dokonał trzech zmian w składzie naszej drużyny. Na boisku pojawili się Jacek Krzynówek, Wojciech Łobodziński i Radosław Matusiak. Zmieniła się też gra naszego zespołu. Już w pierwszej akcji po wznowieniu gry Grzegorz Rasiak został faulowany w polu karnym rywali. Jedenastkę na gola zamienił Michał Żewłakow.

W 61. minucie swoja szansę miał Radosław Matusiak. Nowy nabytek włoskiego Palermo wszedł z piłką w pole karne. Zakręcił obrońcami, ale jego strzał był zbyt lekki i Contofalsky złapał go bez trudu. Jednak 12. minut przed końcem Matusiak miał więcej szczęścia. Po jego mocnym strzale fatalnie zachował się bramkarz rywali, który sam sobie wepchnął piłkę do własnej siatki.

W samej końcówce mieliśmy dwie doskonałe okazje do zdobycia zwycięskiego gola. Obie zmarowaliśmy. Najpierw Krzynówek dośrodkował z rzutu wolnego w pole karne, a Wasilewski wygrał pojedynek z słowackim golkiperem. Niestety piłka otarała się o poprzeczkę i wyleciała za boisko. Chwilę później Przemysław Kaźmierczak z sześciu metrów nie trafił do pustej bramki rywali.

Przed dzisiejszym meczem kapitan polskiej drużyny, Jacek Bąk zapowiadał, że on i jego koledzy będą grać jak w eliminacjach. Ale po ostatnim gwizdku sędziego można stwierdzić, że nasi piłkarze tylko w drugiej połowie zaprezentowali odpowiednią formę.

Polska - Słowacja 2:2
Bramki:
Żewłakow 48, Matusiak 79 - Jakubko 1, Skrtel 45
Polska: Boruc (64. Kowalewski) - Wasilewski, Żewłakow (64. Radomski), Bąk, Bronowicki - Jeleń (46. Matusiak), Lewandowski, Kaźmierczak, Dudka (46. Łobodziński), R. Grzelak (46. Krzynówek) - Rasiak (70. B. Grzelak)
Słowacja: Contofalsky - Singlar, Durica, Skrtel, Gresko - Zofcak (81. Hamsik), Borbely, Svento, Vittek - Jakubko (65. Sebo), Holosko (77. Strba)