Dlaczego warto oglądać naszą ligę?
Ponieważ jest niezwykle wyrównana. Dawno o mistrzostwo Polski nie walczyło tyle drużyn. Dziś mamy pięciu poważnych kandydatów do tytułu – Legię, Wisłę, Zagłębie, Kolportera i Bełchatów. I moim zdaniem mistrza będziemy mieli szokującego. Nie zostanie nim ani Legia, ani Wisła...

Skąd ten wniosek?
W Wiśle jest ciągłe zamieszanie. Jeden trener robi to, drugi tamto, trzeci sprowadza piłkarzy, którzy w niczym nie są w stanie pomóc. Ten zespół nie ma swojego stylu. To nie jest Wisła Kasperczaka, która całą ligę rozkładała na łopatki. Z kolei Legia nie ma wielkiego zespołu. Brazylijczycy byli mocni, ale już nie są. Brakuje napastników, bo Włodarczyk to zawsze wielka niewiadoma. A Janczyk z Korzymem są fajnymi piłkarzami, ale nie gwarantują strzelania goli w najważniejszych meczach. Proszę mnie dobrze zrozumieć, to chłopcy z moich stron, kibicuję im z całego serca, ale to nie są na razie gracze pokroju młodego Wojtka Kowalczyka. I jak na klub klasy Legii, ten atak nie robi wrażenia. Nikt się nie trzęsie, słysząc te nazwiska.

A trzęsie się pan słysząc, ilu Brazylijczyków jest w Pogoni?
Żal mi Szczecina, bo to miasto zasługuje na wielki futbol. A patrząc na zespół Pogoni, zastanawiam się - czy na całym Pomorzu nie ma zdolnej młodzieży? Ani jednego chłopaka? Są utalentowani gracze na Mazowszu, na Śląsku, a w Szczecinie i okolicach nie? Jeszcze bym się zgodził, gdyby ta brazylijska Pogoń rozwalała naszą ligę w pył. Mówiłbym – czapki z głów. Ale nie – oni walczą o utrzymanie. PZPN powinien ograniczyć liczbę zawodników spoza Unii Europejskiej, tak jak to jest w innych ligach...

Pogoń spadnie?
To dla mnie obok Górnika Zabrze najsłabsza drużyna. Myślałem też o Odrze, ale ostatnio zajrzałem w składy i ta Odra ma całkiem niezły zespół. A Górnik? Ściągnęli doświadczonych piłkarzy, ale takich którzy przez ostatnie lata nie grali w piłkę.

Trzy lata temu wrócił pan do polskiej ligi. Dużo się zmieniło względem tego, co było kiedyś?

Kiedyś były kombinaty węglowe i głęboka komuna. Kupowałem rzeczy w jakichś dziwnych sklepach za górnicze bony. A teraz mamy już normalny świat. Owszem, nadal bywa dziwnie. A to PZPN wymyśla przepis o chipach, a to jakaś sprawa kołowrotków, a to umowa z Canal+. Czytam, że sprzedając prawa telewizyjne wybrano ofertę o 40 milionów złotych gorszą. A potem jeszcze obcięto kontrakt o 40 procent. Tak się zastanawiam, czy ten co brał prowizję, to też czterdzieści procent oddał... No i oczywiście cała ta sprawa korupcji. Ja siedząc we Francji, dwa tysiące kilometrów dalej, słyszałem, że mecze w Polsce się ustawia. A PZPN nie słyszał? Teraz się dowiedzieli? To niedorzeczne. I tylko trzeba się cieszyć, że mimo tych wszystkich afer nasz kraj i nasza piłka się rozwija.

Cieszy się więc pan teraz, kiedy sędziowie trafiają do aresztu?
To dziwne uczucie. Dowiaduję się, że gram w lidze, w której co najmniej połowa arbitrów jest skorumpowana...

Przed laty tak nie było?
Też była zgnilizna i to wielka. Śląskie kluby trzymały się razem, Pomorze też. Ale ja byłem za młody, żeby mnie brano do jakiejkolwiek działki. Wtedy młodzi niewiele znaczyli. W klubach panowała fala, niczym w wojsku. Dziś młody przychodzi i stawia warunki, mówi, co mu się należy. A ja jak kiedyś podskoczyłem do Jasia Furtoka, to potem na chrzcie tak dostałem po dupie, że się rozpłakałem. Z bólu, nie ze śmiechu...

Mimo wszystko słyszę w głosie jakby nutkę tęsknoty za tamtymi czasami?
Bo miało to swoje dobre strony. Nosiłem piłki, bramki, wykonywałem wszystkie polecenia. I też dzięki temu później zrobiłem karierę. Nauczyłem się sportowego życia – że nie ma nic za darmo i że trzeba ciężko pracować. W Katowicach mieliśmy stary sprzęt treningowy, dresy po poprzednim pokoleniu piłkarzy, połatane, pocerowane. Ale mówiliśmy sobie – sprzęt nie gra, tylko ty. Było bieganie po górach w śniegu, chore czasy generalnie... Teraz piłkarze zastanawiają się, czy zagrać w złotych bucikach, czy może jednak w srebrnych. A ja jak dostałem wtedy pumy po kimś, sklejone z przodu, to byłem szczęśliwy... To mnie utwardziło.

Który z piłkarzy grających w polskiej lidze może zrobić karierę przynajmniej taką jak pan?
Błaszczykowski na pewno, ale już go sprzedali. A poza nim? Niewielu jest takich, którzy trafią do wielkich klubów. Chce pan porównań z moją karierą... Spójrzmy choćby na Radka Matusiaka. Uważany za najlepszego polskiego piłkarza Radek poszedł do Palermo, a tam jest jednym z wielu, żadną gwiazdą. A Palermo, nie oszukujmy się, to nie Olympique Marsylia... I to pokazuje, jaka jest nasza liga...

Czyli nikt się tak naprawdę nie wybije?
Wie pan... Kiedyś w Bastii był Michael Essien. Po treningu zostawaliśmy sobie na treningu, bawiliśmy się piłką, graliśmy w siatkonogę. I potem ten Essien trafił do Lyonu, dziś jest w Chelsea Londyn. Skromny chłopak, który chciał pracować i coś osiągnął. A u nas młodzież równo z końcem treningu kładzie sobie żel na łeb i biegnie na miasto, wydawać te niby wielkie pieniądze. Myślą, że są krezusami, a w skali Europy bliżej im do żebraków. Wiadomo, biedni ludzie się oburzą, że sto tysięcy euro rocznie to bardzo dużo, ale Essien zarabia trzy miliony... Podsumowując – dziś młodzi piłkarze cieszą się byle czym i nie są nauczeni wyrzeczeń.

A panu ile czasu jeszcze chce się ciężko pracować? To ostatni sezon, przedostatni?
Przez chwilę myślałem, że mi się odechciało grać w piłkę, ale... znów się jednak zachciało. Ale nie wiem, czy to ostatni sezon, czy nie. Nie mam pojęcia. Sporo zależy od tego, jaki osiągniemy wynik. Fajnie byłoby zdobyć Puchar Polski. Odpadła Legia, Wisła, Zagłębie...

Nigdy nie był pan mistrzem Polski. To boli?
Kiedyś mogłem iść do Wisły, ale wybrałem Lecha. Bo miał być wielki Lech w Poznaniu, co go to później jednak nie było. I co? Wisła została mistrzem. Rok później mogłem iść do Legii, ale nie sądziłem, że powalczy o tytuł, bo miała sporą stratę do pierwszego miejsca. Zostałem w biednym Lechu, który na koniec nie wypłacił mi pieniędzy i mnie serdecznie olał. A Legia zdobyła mistrza... Tak to dwa razy tytuł przeszedł mi koło nosa. I teraz też miałem zapytanie z klubu, który walczy o mistrzostwo. Nie zdecydowałem się odejść z Grodziska, ale ciekaw jestem, czy trzeci raz odmówiłem późniejszemu triumfatorowi...

Ale boli ten brak tytułu czy nie?

Lepiej być pierwszym niż czwartym – to oczywiste. Fajniej wpisać sobie, że byłem mistrzem, niż że nie byłem – to jasne. Ale wie pan co... Czym my się emocjonujemy? Moim marzeniem to była gra w Olympique Marsylia. To był na początku lat dziewięćdziesiątych najlepszy klub świata, taki dzisiejszy Real Madryt. Wie pan jak ich nazywano? Klub milionerów. Jak to brzmiało! Tam grali wszyscy najlepsi. I ja mówiłem sobie – chciałbym być w klubie milionerów. Miałem nawet plakat zespołu z 1993 roku. Dziś mogę być dumnym, że zrealizowałem to największe piłkarskie marzenie. Mało tego, byłem wielokrotnie kapitanem Olympique Marsylia... I z tej perspektywy polska liga to jednak rozgrywki poboczne.

Jednak warto je oglądać?
Warto, bo są nasze. Takie same, jak cały kraj. Jakbyśmy mieli takie pieniądze, jak na zachodzie Europy, to też byśmy ściągali Etorsquo;o z Afryki, a nie trzeci sort Brazylijczyków do Pogoni. Ale spokojnie – gonimy świat. Inna sprawa, że powoli... Gdzie indziej budują stadiony z zasuwanym dachem, a my montujemy krzesełka...

No to kiedy dogonimy świat?
Jak się za to naprawdę weźmiemy, to... za dziesięć lat. Albo za dwadzieścia. Ale czy to ważne? Z ligą jest jak z mieszkaniem. Ciasna, ale własna.