Pod nieobecność Krzysztofa Sobieraja, czyli głównego drwala w zespole Arki, jego rolę przejął Łukasz Kowalski. Dwiema wyprostowanymi nogami zaatakował Radosława Sobolewskiego i od samego patrzenia mogło zaboleć. Miał szczęście, że sędzia Mikulski dawno nie czytał przepisów. Widocznie zapomniał, że jest w nich następujący fragment: "Popełnienie faulu z użyciem nadmiernej siły, rażąco poza granicami normalnej gry, zobowiązuje sędziego do wykluczenia zawodnika poprzez pokazanie mu czerwonej kartki i zarządzenie rzutu wolnego bezpośredniego dla drużyny przeciwnej”.
W innym miejscu czytamy: "Przez grę brutalną rozumie się każdy rozmyślny i gwałtowny atak skierowany na zawodnika drużyny przeciwnej, którego celem nie jest piłka lecz wyłącznie działanie na szkodę przeciwnika w celu jego unieszkodliwienia. Zawodnik, który dopuszcza się takiego przewinienia musi być wykluczony z gry (czerwona kartka)”.
Kowalski dziwnym trafem wykluczony nie został - obejrzał jedynie żółtą kartkę. Widocznie zdaniem Mikulskiego na czerwoną kartkę należy zasłużyć po stokroć bardziej, na przykład skręcając przeciwnikowi kark (czy to byłoby wystarczająco brutalne?). Co jeszcze istotniejsze, ten sam sędzia nie widział, jak w ostatniej minucie w polu karnym Arki równo z trawą wycinany zostaje Sobolewski. Czyżby bał się podyktować rzut karny, przy wyniku 2:2? Strachliwych arbitrów nie potrzebujemy...
Piłkarze Arki na pewno się na nas obrażą i mówić będą, że na każdego znajdzie się paragraf. Swoją drogą, to prawda - daj człowieka, wina się znajdzie. Oto jeden z głupszych fragmentów, które znaleźliśmy w przepisach: "Zawodnik, który rozkładając ramiona, względnie balansując ciałem z jednej strony na drugą lub poruszaniem ramionami w dół i w górę zmusza przeciwnika do zmiany kierunku biegu i nie dochodzi przy tym do kontaktu ciał zawodników – popełnia przewinienie karane rzutem wolnym pośrednim; natomiast w przypadku kontaktu ciał – dyktuje rzut wolny bezpośredni”.
Żeby nie pastwić się jednak nad arkowcami, warto przyjrzeć się wydarzeniom z Poznania. Tam doszło do kuriozalnej sytuacji – sędzia Jacek Granat podyktował rzut karny, a sekundę później... odniósł kontuzję. Zamiast więc dokładnie wskazać, o co mu chodzi, złapał się za nogę. Przedstawiciele obu drużyn w kuluarowych rozmowach twierdzili, że uznany arbiter na chwilę - mówiąc brzydko - zgłupiał i chcąc zyskać na czasie, zaczął symulować (zagadka - czy arbiter może pokazać samemu sobie żółtą kartkę za symulowanie?). My oczywiście w te plotki nie wierzymy i sądzimy, iż pana Jacka naprawdę bolało.
Kiedy go masowano, przy linii działy się cuda. "Mało to nam afer sędziowskich?" - pytał się Piotr Reiss i było to jedno z niewielu zdań, które można zacytować w poważnej gazecie. Trener Zagłębia Czesław Michniewicz krzyczał do bramkarza Lecha: "Kotor, nie ustawiaj piłki na piątym metrze, tylko na jedenastym!" Powstał taki bałagan, że nikt nie wiedział – będzie karny, czy też nie. Co tak naprawdę gwizdnął Granat?
Warto wiedzieć, że sędzia ma prawo zmienić swoją decyzję, a taka taktyczna kontuzja jest świetną okazją, by zdobyć chwilę na zastanowienie. "Jeżeli sędzia po przerwaniu gry zorientuje się, że popełnił błąd może go naprawić, zmieniając wydaną decyzję - zawsze jednak przed wznowieniem gry. W takich przypadkach zobowiązany jest grę wznowić: rzutem sędziowskim, jeżeli przerwanie gry było niezasadne; rzutem, wynikającym ze zmienionego rozstrzygnięcia, jeżeli miało miejsce naruszenie przepisów gry”.
Granat decyzji nie zmienił, podyktował rzut karny, a wynik i tak się nie zmienił. Ale to już inna historia...
Nasz tekst sprzed tygodnia wywołał tak duży odzew wśród kibiców Arki (fakt, że głównie grozili, ale i tak ich pozdrawiamy), iż postanowiliśmy kontynuować kurs z przepisów gry w piłkę nożną dla piłkarzy z Gdyni. Ta runda jest dla nich szczególna, gdyż prezes Jacek M. - ten co kupuje mecze hurtowo - siedzi w areszcie i trzeba sobie radzić w nowych okolicznościach. I grać trzeba już w jedenastu, a nie w czternastu.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama