"Mogę podać więcej minusów niż plusów wyjazdu do Korei. To zmiana strefy czasowej, klimatu i wyżywienia. Do tego dochodzi zmęczenie długą podróżą. Te wszystkie elementy na pewno muszą odbić się negatywnie na dyspozycji piłkarzy, na ich poziomie wydolności i koncentracji. Zgadzam się, że Korea Południowa to silny i wymagający rywal, niemniej uważam, że w perspektywie Euro 2012 powinniśmy grać z innego rodzaju drużynami" - dodał Kaczmarek.

Reklama

Popularny "Bobo" twierdzi, że przeciwnicy biało-czerwonych powinni być dobierani pod kątem zespołów, z którymi przyjdzie nam zmierzyć się podczas przyszłorocznych mistrzostw Europy. "Nie ulega wątpliwości, że polska reprezentacja miała okazję grać z klasowymi ekipami, jak Niemcy, Francja, Wybrzeże Kości Słoniowej, Meksyk, Norwegia czy nawet Argentyna. Korea to silny zespół, aczkolwiek pod względem stylu, organizacji gry i filozofii futbolu z pewnością różni się od europejskich drużyn" - ocenił Kaczmarek.

61-letni szkoleniowiec podkreśla, że poza aspektem sportowym ważny jest również czynnik promocyjny. "Dla mnie wyjazd do Korei to biznes, a nie sport. Moim zdaniem mecze towarzyskie powinniśmy rozgrywać w Polsce, aby usatysfakcjonować naszych kibiców. To z pewnością polepszyłoby wizerunek kadry i generalnie poprawiło atmosferę wokół polskiej piłki. Takie kontrowersyjne decyzje na pewno temu nie służą. Poza tym mamy coraz więcej nowoczesnych obiektów, które stoją puste. A przecież wielu prezesów ligowych klubów deklarowało chęć goszczenia na swoich stadionach biało-czerwonych" - przypomniał.

Były drugi trener reprezentacji nie neguje natomiast planu gry z Białorusią. "To silny rywal, o zbliżonym poziomie do Polski. Można się oczywiście zastanowić, dlaczego gramy w Wiesbaden, a nie w Polsce, czy też na Białorusi. Do Wiesbaden to jeździł Wokulski na termy, ale czy muszą piłkarze? Jeszcze raz podkreślę, że wyjazd do Azji jest mocno zastanawiający. Powiedziałbym, że to ryzykowne i bardzo eksperymentalne posunięcie, na które ja bym się nie zdecydował. Ktoś widzi w nim jednak sens, którego ja nie dostrzegam. Ktoś się pod tym podpisał i przedstawił jako swój autorski projekt, któremu ja, jako trener i kibic polskiej reprezentacji będę się bacznie przyglądał" - zapowiedział.

Reklama

Przed planowanym wyjazdem do Azji kilku kadrowiczów nabawiło się niespodziewanych kontuzji. Trener Kaczmarek przekonuje, że nie jest to dzieło przypadku. "Wydaje mi się, że ich klubowi trenerzy też mają obiekcje i niezbyt przychylnie patrzą na ten pomysł. W tym kontekście ich urazy są dość czytelne" - stwierdził "Bobo" .

Były asystent Leo Beenhakkera przekonuje, że za takim harmonogramem meczów towarzyskich polskiej reprezentacji nie stoi dyktat Sportfive. "Wiadomo, z czego żyje ta instytucja. Głównie z pośrednictwa, ale w czasie, kiedy ja pracowałem w kadrze ta firma nie narzucała nam swoich warunków. Niektóre mecze załatwiał dzięki swoim koneksjom sam Beenhakker, a wybór różnego rodzaju ośrodków, jak chociażby naszej bazy wypadowej pod Frankfurtem, gdzie przygotowaliśmy się do najważniejszych meczów z Portugalią, Belgią, Serbią i Finlandią, poprzedzał szczegółowy wywiad oraz wizytacja Jana de Zeeuwa" - zapewnił Kaczmarek.

Polski szkoleniowiec jest również przeciwny powoływaniu do reprezentacji zbyt wielu zagranicznych zawodników, mających iluzoryczne związki z Polską. "Czytałem wywiad z Robertem Lewandowskim, który staje się coraz ważniejszą personą w kadrze. "Lewy" stwierdził, że w reprezentacji narodowej powinni grać najlepsi, którzy potrafią porozumiewać się w języku polskim. W ten sposób sam określił swoje stanowisko wobec niektórych kolegów z zespołu, a także Maora Meliksona" - przyznał trener.

Jednocześnie Kaczmarek odrzuca zarzut, że za jego kadencji zastosowano taki sam manewr z Rogerem Guerreiro. "Roger bardzo dużo rozumiał po polsku, a poza tym wiele podstawowych kwestii sam był w stanie wypowiedzieć. Nie będę ukrywał, że nie byłem orędownikiem jego naturalizacji, bo uważałem, że taki średni zawodnik nie wniesie nic wielkiego do kadry. To był jednak tylko jeden przypadek, wymuszony w dodatku sytuacją w zespole. Kontuzje wyeliminowały Rasiaka, Błaszczykowskiego, Radomskiego i Bronowickiego. W słabszej formie byli Krzynówek i Żurawski, a Sobolewski zrezygnował w występów w reprezentacji" - podsumował Bogusław Kaczmarek.