"Droga do rekordów to była długa i ciężka droga. Myślę, że moje fizyczne atrybuty, to że jestem wysoki, pomogły" - powiedział Bolt w rozmowie video z hiszpańską gazetą "Marca".

Legendarny sprinter przyznał też, że nie myśli poważnie o powrocie na bieżnię, chociaż od czasu do czasu rozmawia o tym ze swoim trenerem.

Reklama

"Rozmawiamy z trenerem o igrzyskach... Ale on wie, że nie mówię poważnie (o powrocie - PAP). Wie, że to nie niemożliwe i mówi: +Nie cierpisz trenować, więc nie zamierzasz tego zrobić+" - zdradził 35-letni lekkoatleta, który w tym roku, w maju, został po raz pierwszy ojcem.

Bolt, który zakończył karierę po lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Londynie w 2017 roku, jest rekordzistą świata w biegach na 100 (9,58) i 200 m (19,19). Obydwa niebotyczne wyniki ustanowił podczas MŚ w Berlinie w 2009 r.

Był najszybszy na tych dystansach oraz w sztafecie 4x100 m na igrzyskach w Pekinie (2008), Londynie (2012) i Rio de Janeiro (2016). Jeden ze złotych medali wywalczony w sztafecie (2008) został mu odebrany, ponieważ jego kolega z drużyny Nesta Carter został przyłapany na dopingu.

Choć jest spełniony jako lekkoatleta i dobrze odnajduje się w roli ojca, to cały czas przeżywa niepowodzenie na piłkarskiej murawie. Przebywał na zgrupowaniu m.in. z zespołami Borussii Dortmund, norweskiego Stromsgodset, a następnie australijskiego Central Coast Mariners. Właśnie z tym ostatnim klubem trenował najwięcej i miał nadzieję na podpisanie umowy w styczniu 2019 r., po roku wspólnych zajęć. Władze klubu nie zdecydowały się jednak na zaproponowanie Jamajczykowi zawodowego kontraktu.

"Myślałem, że jadąc do Australii, z dala od mediów, z dala od wszystkich, będzie mi łatwiej, mniej presji, stresu. Ale nie wyszło zgodnie z planem. Czuję, że gdybym został w Europie, dostałbym o wiele więcej pomocy i kariera piłkarska byłoby trochę dłuższe i bardziej udana" - dodał.