400 mln dolarów rocznie - taką gażę Saudyjczycy proponowali Leo Messiemu. Argentyńczyk odrzucił ofertę, wybierając pracę w Interze Miami z amerykańskiej MLS. To dowód, że pieniądze nie do końca zawładnęły w piłce wszystkim i wszystkimi, czy raczej odstępstwo od normy? A może jedno i drugie?
Messi ma kontrakt z ministerstwem turystyki Arabii Saudyjskiej i to mu wystarczy. Jego umowa w Miami jest tak skomplikowana, że nie bardzo wiadomo ile będzie zarabiał w MLS. Do Interu pociągnął za sobą byłych piłkarzy Barcelony Sergio Busquetsa i Jordiego Albę, a także trenera Gerardo „Tatę” Martino. Jeśli w 36. roku życia chce odpocząć od presji, Miami wydaje się odpowiednim miejscem.
Wielu sławnych piłkarzy, którzy kończyli kariery w Stanach Zjednoczonych, opowiadało, że nigdy wcześniej nie zaznali takiego komfortu. Piłka nożna to w USA wciąż dyscyplina drugiej kategorii. Być może nawet tak legendarny piłkarz jak Messi będzie miał trochę spokoju. Jeśli to prawda, że rozważa grę na jeszcze jednym mundialu - za trzy lata w USA, Kanadzie i Meksyku, łatwiej zrozumieć dlaczego jako jeden z nielicznych odrzucił rekordowy kontrakt w Arabii Saudyjskiej.
Niemoralne kwoty
Od lat dyskutujemy, chwilami wręcz lamentujemy nad bulwersującymi i niemoralnymi kwotami w światowym futbolu. Kiedy latem 2009 roku prezes Realu Madryt Florentino Perez wydał na nowych graczy 260 mln euro, watykański dziennik L’Osservatore Romano nazwał to obrazą dla biednych tego świata. Wydawało się, że 96 mln euro, które kosztował Cristiano Ronaldo jest szczytem absurdu, ale głęboko się myliliśmy. Gdy po 9 latach i zdobyciu 450 goli opuszczał stolicę Hiszpanii, Juventus Turyn zapłacił za niego 105 mln, mimo wszystko kibice Realu długo tęsknili za swoją „maszyną do zdobywania bramek”.
Jak mają czuć się fani PSG, które w 2017 roku zapłaciło Barcelonie za Neymara 222 mln euro? Brazylijczyk dostarczył paryskim kibicom trochę pozasportowej rozrywki, na boisku zazwyczaj zawodzi. Dziś jego wartość wycenia się na 60 mln euro i być może tylko kluby z Arabii Saudyjskiej zdecydowałyby się go zatrudnić. W ostatnich sześciu latach kandydat na najlepszego piłkarza świata zmienił się w jeden z największych zmarnowanych talentów. Przewróciło się w głowie od sławy i pieniędzy? Tak podejrzewamy, choć nie możemy być pewni. Ciekawe czy nie poprzewracałoby się wielu z nas?
Teatr absurdu
Tak błyskotliwa kariera Messiego, jak upadki Neymara, czy gole aroganckiego Ronaldo wpisują się w światowy show piłkarski warty kwoty niewyobrażalnej dla zwykłego śmiertelnika. Ale to właśnie ten zwykły śmiertelnik napędza i karmi ten biznes, obracający kwotami tak go szokującymi. Jeśli piłka nożna ociera się o teatr absurdu to dlatego, że o to samo ociera się świat, w którym żyjemy i rozrywka, której tak pożądamy. Bulwersujące sumy wydawane przez kluby, a także monstrualne gaże piłkarzy nie byłyby możliwe bez naszej pomocy.
Do transferowego cyrku w piłce dołączyli milionerzy z Ameryki, jako właściciele europejskich klubów (Manchester United, Liverpool, Chelsea), szejkowie z Kataru (PSG), Zjednoczonych Emiratów Arabskich (Manchester City), a teraz z Arabii Saudyjskiej (Newcastle). Czasem zapominamy, że City Football Group jest właścicielem nie tylko mistrza Anglii i najlepszej drużyny Europy, ale 11 innych klubów w USA, Australii, Indiach, Japonii, Hiszpanii, Brazylii, Urugwaju, Chinach, Belgii, Francji i Włoszech. Najlepsi z najlepszych graczy trafiają na Etihad Stadium, ale Manchester City i tak bije rekordy, kupując piłkarzy o uznanych nazwiskach i pozycji. Jego kadra wyceniana jest dziś na 1,18 mld euro.
Pytamy od dawna: gdzie jest kres tego szaleństwa? Eksperci wieszczyli, że ceny za piłkarzy ich gaże muszą w końcu spaść. Aby gonić kluby o nieograniczonych budżetach, finansowanych przez państwa takie jak Katar, ZEA, czy Arabia Saudyjska, Real Madryt, Barcelona, Juventus Turyn i inne stare marki, chciały wystąpić z UEFA , by stworzyć Euroligę. Ona miała generować dla gigantów światowej piłki jeszcze więcej pieniędzy, ale UEFA i FIFA okazały się rywalami zbyt potężnymi. Projekt jest bliski upadku.
Jesienią 2021 roku do futbolowego wyścigu wkraczali najbogatsi. Public Investment Fund z Arabii Saudyjskiej wyceniany jest na 700 mld dolarów. Newcastle stał się potencjalnie najbogatszym klubem świata, ale nie zaczął od bicia rekordów transferowych ustanawianych przez Real, PSG i innych. Wydawał dużo, z drużyny zagrożonej spadkiem stał się w półtora roku czwartą siłą w angielskiej Premier League i zagra w Lidze Mistrzów. Saudyjski pomysł na futbol rozkwitł jednak na dobre po mundialu w Katrze, gdy Cristiano Ronaldo przyjął ofertę rekordowej pensji 200 mln euro rocznie od przeciętnego klubu Al-Nassr.
Myśleliśmy, że to fanaberia szejków, którzy sprowadzili sobie 38-letnią gwiazdę, jako atrakcję dla swoich egzotycznych rozgrywek. Tego lata lista znanych graczy zatrudnionych w saudyjskich klubach jest już naprawdę efektowna. Karim Benzema nie przedłużył umowy z Realem Madryt, z którym wygrał Ligę Mistrzów pięciokrotnie. W Al-Ittihad zarobi 100 mln euro rocznie, tyle co w królewskim klubie przez 10 lat. Zważywszy, że piłkarze w Arabii Saudyjskiej zwolnieni są z płacenia podatków.
Tego lata zatrudnienie w saudyjskiej lidze znalazło co najmniej kilkunastu graczy, którzy spokojnie mogliby grać w czołowych klubach Europy. Inni odrzucili oferty, bo nie wierzą w zbudowanie na pustyni wielkiej piłki. Trzeba by się wyrzec dla pieniędzy europejskiej Ligi Mistrzów i innych prestiżowych sukcesów. 38-letni Luka Modrić nie chciał tego zrobić. Był w takiej samej sytuacji jak Benzema, ale pozostał w Realu.
Ronaldo otworzył Puszkę Pandory
Dwa tygodnie temu 13. w tabeli ligi hiszpańskiej Celta Vigo pokonała w sparingu Al-Nassr 5:0. Ignorując wynik Cristiano Ronaldo przekonywał, że liga saudyjska już jest znacznie lepsza od amerykańskiej. Wszyscy odebrali to oczywiście jako aluzję pod adresem Messiego. CR7 jest zdania, że to on otworzył Puszkę Pandory, czego efektem będzie rewolucja w światowym futbolu.
Czy kluby saudyjskie zaczną zagrażać najlepszym także w sensie sportowym? W jaki sposób miałyby jednak udowodnić swoją jakość? Podbijając Azję? A może UEFA przygarnie je do rozgrywek europejskich? Nierealne? W futbolowym cyrku wszystko jest możliwe? Wszystko za czym stoi cyfra z odpowiednią liczbą zer.
Jak to się ma do elementarnego rozsądku? Wydaje się jednak, że zawodowy futbol dawno przekroczył jego granice. Możemy oburzać się na miliony pompowane w piłkę z krajów, w których łamane są prawa człowieka, ale FIFA nie zawaha się, by oddać mundial Rosjanom, czy Katarczykom. Ludzie rządzący futbolem znajdą sposób na maksymalizację zysków, choćby w kibicach wywoływało to koszmary na jawie.
Wracając do wspomnianego wyżej tekstu w L’Oservarore Romano, obrazą dla biednych tego świata nie są wyłącznie szokujące kwoty, którymi obraca futbol. Najstarsze korporacje kpią sobie z biedy, gdy ich interes jest zagrożony. Jeśli mamy żal do futbolu, to mylimy skutek z przyczyną. To nie świat jest taki jak piłka nożna, ale odwrotnie.