74-letni szkoleniowiec nadal uważnie śledzi, co dzieje się w polskiej piłce. Niestety według niego przyszłość nie rysuje się w różowych barwach. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że nie jest tak źle, bo przecież reprezentacja kwalifikuje się na kolejną wielką imprezę. Obecnie jednak trudniej jest się nie zakwalifikować niż wywalczyć awans.

Reklama

Reprezentacja sobie poradzi

Jeszcze w 1992 roku w finałach mistrzostw Europy udział brało tylko osiem drużyn. Na Euro 2024 będzie ich trzy razy więcej. Awans można było wywalczyć w eliminacjach, a jak w nich powinęła się noga, to jeszcze ostatnią szansą był baraże. Właśnie dzięki tej ścieżce na turnieju w Niemczech zagrają Polacy.

Kaczmarek zwraca uwagę, żeby na polską piłkę nie patrzeć przez pryzmat reprezentacji, bo ona zakrzywia prawdziwy obraz polskiego futbolu. Jakąś grupę piłkarzy zawsze wyselekcjonujemy. Lepszą czy gorszą, to już zależy od wielu czynników w danym momencie. Choćby od aktualnej formy lub tego, czy dany piłkarz gra w swoim klubie, czy też nie

Jest w kim wybierać. Naprawdę. Wystarczy spojrzeć, ilu Polaków gra w dobrych zagranicznych klubach. Gdy byłem asystentem w reprezentacji prowadzonej przez Leo Beenhakkera to przy wyborze kadry na Euro 2008 takiego "bogactwa" nie było - zaznacza rozmówca Dziennik.pl.

Polska piłka klubowa idzie na dno

Kaczmarkowi sen z powiek spędza stan i poziom polskiej piłki klubowej. To jest dramat. Porównywanie się z drużynami z Anglii, Hiszpanii czy Włoch kompletnie nie ma sensu. My uprawiamy inną dyscyplinę sportu. Dawno odjechały nam też drużyny z lig uważanych za europejskich średniaków. Puchary co roku pokazują, że przestaliśmy zaliczać się do Europy "B". Teraz to jest najwyżej "C" z kursem na "D". Jak nic się nie zmieni to niedługo nie będziemy grać nawet w "lidze mokrego podkoszulka" - grzmi popularny "Bobo".

Trener pod którego okiem wyrósł Jerzy Dudek zwraca uwagę na fakt, że z kraju wyjeżdżają coraz młodsi piłkarze, a my zamiast na ich miejsce masowo wprowadzać kolejnych utalentowanych Polaków sprowadzamy przeciętniaków z zagranicy. To ma swoją dobrą i złą stronę. Ci młodzi chłopcy jadą na Zachód i tam mają okazję dotknąć futbolu przez duże "F". Uczą się, a potem trafiają do reprezentacji. Natomiast cierpi na tym nasza piłka klubowa. Poziom Ekstraklasy jaki jest każdy widzi. Wystarczy spojrzeć, ilu piłkarzy z polskiej ligi zagrało w barażach o Euro 2024 - podkreśla Kaczmarek.

Reklama

W Polsce trenerów zmienia się jak rękawiczki

Były opiekun piłkarzy m.in. Lechii Gdańsk, GKS Katowice czy Dyskoboli Grodzisk Wlkp. z uwagą będzie przyglądał się pracy nowego trenera Legii Warszawa. Życzy mu powodzenia, by jego pobyt w naszej Ekstraklasie nie okazał się krótkim epizodem. W Polsce trenerów zmienia się jak rękawiczki. Legia i działania jej właściciela Dariusza Mioduskiego są tego najlepszym przykładem.

Na rynku jest coraz więcej młodych trenerów. Często nie mają oni prawie żadnego doświadczenia, a od razu rzucani są na głęboką wodę. Kaczmarek nie jest przeciwnikiem dawania szansy młodym szkoleniowcom, ale zaznacza, że często robi się im krzywdę. Kiedyś, za "moich czasów" była pewna hierarchia awansów. Uczyło się fachu u boku doświadczonych kolegów. Żeby zostać trenerem klubu w Ekstraklasie trzeba było mieć już jakiś dorobek, wyniki, sukcesy. Teraz często nawet ci trenerzy jeszcze nie mają odpowiednich "papierów", bo dopiero są na kursach, a już dostają stery w swoje ręce. Prezesom wydaje się, że jak ktoś potrafi ładnie mówić o piłce i używać nowinek technologicznych, to zaraz będzie drugim Guardiolą. Ilu już było "polskich Mourinho, Tuchelów czy Kloppów". Góra jeden sezon utrzymywali się na stołku. W kolejnych rozgrywkach przychodził kryzys i prezes brał kolejnego. Taki trener ma szczęście, jak ktoś inny da mu jeszcze szansę. Najczęściej lądują w niższych ligach, albo już nie wracają do zawodu tylko zostają ekspertami w telewizji. W ten sposób straciliśmy wielu młodych, zdolnych i utalentowanych szkoleniowców - smuci się Kaczmarek, który ma nadzieję, że takiego losu nie podzieli w Legii Goncalo Feio.

Bogusław Kaczmarek martwi się o polską piłkę klubową / ShutterStock