Przez pierwszy kwadrans lepiej optycznie prezentował się Śląsk. Wrocławianom nie udało się zepchnąć rywali do defensywy, ale dłużej potrafili utrzymać się przy piłce i częściej gościli w pobliżu pola karnego gospodarzy. Najlepszą okazję na gola w tym okresie miał Ryota Morioka. Japończyk uderzył bez przyjęcia z pola karnego i pomylił się bardzo niewiele.
Chwilę później akcję wyprowadziło Zagłębie. Sito Riera faulował przed polem karnym Arkadiusza Woźniaka i do ustawionej piłki na 20. metrze podszedł Filip Starzyński. Rozgrywający gospodarzy uderzył precyzyjnie nad murem i zrobiło się 1:0.
Od tego momentu lubinianie uzyskali przewagę. Wynikało to w dużej mierze z tego, że Śląsk zaczął grać bardzo bojaźliwie, szybko pozbywał się piłki i mimo iż przegrywał, starał się przede wszystkim nie stracić drugiego gola. Podopieczni trenera Jana Urbana odważniej poszli do przodu dopiero tuż przed przerwą i mogli zostać skarceni. Po kontrataku sam na sam z Mariuszem Pawełkiem znalazł się Martin Nespor. Czech minął już bramkarza Śląska i wydawało się, że trafi do siatki, ale piłkę na linii bramkowej zatrzymał Mariusz Pawelec.
Druga połowa idealnie zaczęła się dla Zagłębia, które po dziewięciu minutach od wznowienia gry prowadziło już 2:0. Najpierw jednak po rzucie wolnym piłka trafiła przed pole karne do Łukasza Piątka, a ten huknął, ale trafił tylko w poprzeczkę. Chwilę później już miał więcej szczęścia. W kolejnym ataku najpierw piłka trafiła w słupek, pierwszy dopadł do niej właśnie Piątek i podwyższył prowadzenie.
Szybko zdobyty gol wyraźnie uskrzydlił Zagłębie, które grając wysokim pressingiem odbierało piłkę rywalom i co chwilę sunęło na bramkę. Lubinianie mogli szybko zdobyć trzeciego gola, ale brakowało ich akcjom skutecznego wykończenia lub w ostatniej chwili któryś z piłkarzy Śląska ratował sytuację.
Wrocławianie w tym okresie grali zbyt wolno i niedokładnie, aby zagrozić bramce gospodarzy. Dopiero w ostatnim kwadransie zdołali zepchnąć Zagłębie do obrony, ale sytuacji bramkowych nadal nie potrafili sobie stworzyć. Najbliższy szczęścia był Łukasz Zwoliński, lecz trafił w słupek. Później jeszcze ładnie zza pola karnego strzelał Mario Engels, a Martin Polacek popisał się równie ładną paradą i na tym emocje sportowe w Lubinie się skończyły.
Były jednak inne emocje. Sędzia do regulaminowego czasu doliczył aż siedem minut, a powodem było przerwanie wcześniej gry przez kibiców Śląska, którzy rzucali racami na boisko i sąsiednie sektory. I właśnie w doliczonym czasie doszło do przepychanek między piłkarzami obu zespołów. Czerwoną kartką ukarany został Sito Riery, a żółtą Dorde Cotra.
KGHM Zagłębie Lubin – Śląsk Wrocław 2:0 (1:0)
Bramki: 1:0 Filip Starzyński (15), 2:0 Łukasz Piątek (54)
Żółta kartka – KGHM Zagłębie Lubin: Lubomir Guldan, Arkadiusz Woźniak, Dorde Cotra, Martin Polacek. Czerwona kartka – Śląsk Wrocław: Sito Riera (90+5-faul)
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce)
Widzów: 8 109
KGHM Zagłębie Lubin: Martin Polacek – Aleksandar Todorovski, Sebastian Madera (84. Adrian Rakowski), Lubomir Guldan, Dorde Cotra – Arkadiusz Woźniak, Jarosław Kubicki, Łukasz Piątek, Filip Starzyński (90+6. Patryk Mucha), Łukasz Janoszka (87. Adam Buksa) – Martin Nespor
Śląsk Wrocław: Mariusz Pawełek - Kamil Dankowski, Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Mateusz Lewandowski – Łukasz Madej (61. Mario Engels), Aleksandar Kovacevic (68. Ostoja Stjepanovic), Ryota Morioka, Sito Riera, Robert Pich – Kamil Biliński (80. Łukasz Zwoliński).