Mecz z Górnikiem miał trochę uroczysty charakter, bowiem za cztery dni poznański klub obchodzi 97. urodziny. Podopieczni Marcina Brosza zepsuli święto gospodarzom, których po spotkaniu żegnały przeraźliwe gwizdy i niecenzuralne okrzyki. Po drugiej porażce z rzędu "Kolejorz" musi zweryfikować swoje plany, bowiem zamiast rywalizować o miejsce w europejskich pucharach, przyjdzie mu walczyć o utrzymanie się w górnej ósemce.
Początek meczu nie zapowiadał kolejnej kompromitacji Lecha. Piłkarze Adama Nawałki chcieli jak najszybciej wymazać z pamięci porażkę w Legnicy z Miedzią (2:3) i przez długie momenty pierwszej połowy to oni dyktowali warunki. Sygnał do ataku dał Maciej Makuszewski, którego strzał zza pola karnego z trudem obronił Martin Chudy.
Po chwili, po rzucie rożnym dla Lecha prowadzenie mogli objąć… zabrzanie. Darko Jevtic, który trochę przypadkowo pozostał w roli ostatniego obrońcy, nie przejął piłki i Ioannis Mystakidis znalazł się sam na sam z Jasminem Buriciem. Grek próbował podawać do Waleriana Gwilii, ale w porę wrócił Robert Gumny i zażegnał niebezpieczeństwo. To właśnie Gumny wraz z Portugalczykami Pedro Tibą i Joao Amaralem byli motorem napędowym "Kolejorza". W decydujących momentach lechitom brakowało albo dokładnego podania, albo też strzały nie były na tyle precyzyjne, by zaskoczyć słowackiego golkipera. Kilka okazji miał Makuszewski, lecz nie grzeszył skutecznością.
Górnicy tylko w pierwszym kwadransie próbowali zagrozić bramce Buricia, a potem skupiali się głównie na tym, by rywale nie rozwinęli zbyt mocno skrzydeł. W okresie przewagi Lecha, goście przeprowadzili wręcz filmową akcję. Jesus Jimenez piętą odegrał piłkę do Igora Angulo, a niewidoczny do tej pory snajper Górnika nie dał szans bramkarzowi rywali.
Po zmianie stron poznaniacy zaatakowali z rozmachem, kilkakrotnie zakotłowało się w polu karnym Górnika, lecz wynik nie ulegał zmianie. Goście atakowali sporadycznie, ale byli bliżsi zdobycia kolejnej bramki. Angulo próbował poprawić swój dorobek, ale Buric z niemałym trudem przeniósł piłkę nad poprzeczką. Hiszpański snajper rozkręcał się z każdą minutą, lecz w kolejnej akcji przegrał pojedynek z Buriciem.
Lech tracił animusz, a gdy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego niepilnowany Boris Sekulic głową z bliska podwyższył prowadzenie Górnika, sprawiał wrażenie boksera bliskiego nokautu. Nawałka desygnował do gry zmienników, ale tylko Timur Żamaledtinow próbował rozruszać drużynę.
W 86. minucie Angulo z pozoru niegroźnej sytuacji wykorzystał nie najlepsze ustawienie Buricia i zdobył gola nr 17 w tym sezonie. Emocje się skończyły, a najbardziej zagorzali fani gospodarzy zaczęli dopingować gości wołając "jeszcze jeden".
Lech Poznań - Górnik Zabrze 0:3 (0:1)
Bramki: 0:1 Igor Angulo (41), 0:2 Boris Sekulic (67-głową), 0:3 Igor Angulo (86)
Żółta kartka - Lech Poznań: Łukasz Trałka. Górnik Zabrze: Mateusz Matras, Dani Suarez, Jesus Jimenez
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń)
Widzów: 9 881
Lech Poznań: Jasmin Buric - Robert Gumny, Thomas Rogne, Nikola Vujadinovic, Piotr Tomasik - Maciej Makuszewski (89. Tymoteusz Klupś), Maciej Gajos, Darko Jevtic (68. Łukasz Trałka), Pedro Tiba, Joao Amaral - Christian Gytkjaer (68. Timur Żamaletdinow)
Górnik Zabrze: Martin Chudy - Boris Sekulic, Przemysław Wiśniewski, Dani Suarez, Adrian Gryszkiewicz - Giannis Mystakidis (56. Adam Arnarson), Szymon Żurkowski, Mateusz Matras, Walerian Gwilia (75. Szymon Matuszek), Jesus Jimenez (83. Kamil Zapolnik) - Igor Angulo