Mroźna aura, sześć stopni poniżej zera, nie zachęciła kibiców do przyjścia na stadion. Tym bardziej, że większość z nich dojeżdża z odległego o ponad 50 kilometrów Poznania. Na trybunach zasiadło zaledwie 1058 widzów, co jest najgorszą frekwencją w obecnym sezonie.
Kibice długo nie czekali na pierwszego gola
Ci, którzy pojawili się na stadionie nie mieli prawa narzekać, bo piłkarze obu drużyn starali się ich rozgrzać. A pojedynek rozpoczął się w najgorszy możliwie sposób dla gospodarzy, który już w pierwszej minucie stracili bramkę. Bogdan Tiru podał do Adriana Lisa, ale piłka lekko podskoczyła na nierówności i golkiper Warty tylko ją trącił. "Prezentem" zajął się Kristoffer Hansen, który prawdopodobnie strzelił jedną z najłatwiejszych bramek w swojej karierze, a Lis zapewne zaliczy "kiks kolejki".
Poznaniacy zareagowali prawidłowo, bowiem mecz toczył się głównie na połowie Jagiellonii. „Zieloni” wywalczyli kilka stałych fragmentów gry, ale nie stwarzali po nich większego zagrożenia. Pierwszą konkretną akcję warciarze przeprowadzili w 17. minucie - Dario Vizinger otrzymał piłkę w polu karnym, ale trafił w słupek. Piłka odbiła się jeszcze od pleców Zlatana Alomerovica i opuściła boisko.
Tymczasem w okresie przewagi Warty, drugą bramkę mogli strzelić goście. Hansen technicznym uderzeniem z linii pola karnego uderzył w słupek i poznaniacy mogli odetchnąć.
Kołyska dla Kupczaka
Podopieczni Dawida Szulczka wciąż mieli przewagę i po piątym rzucie rożnym doprowadzili do wyrównania. Tym razem nie popisał się bramkarz białostockiego zespołu, który nieczysto piąstkował i piłka niemal wpadła na głowę Macieja Żurawskiego. Pomocnik gospodarzy nie mógł nie trafić do siatki, a po chwili cała drużynę wykonała kołyskę z dedykacją dla Mateusza Kupczaka, któremu w piątek rano urodził się syn.
Warta dostała skrzydeł, bardzo aktywny Kajetan Szmyt sprawiał sporo kłopotów defensorom gości. Młodzieżowy reprezentant Polski dwukrotnie groźnie strzelał z dystansu, najpierw piłka poszybowała tuż nad spojeniem, a za drugim razem Alomerovic wybił na rzut rożny.
Po przerwie białostoczanie w końcu zagrali zdecydowanie w ofensywie. Bliski pokonania Lisa był Jesus Imaz, ale główkował prosto w bramkarza. Gospodarze natomiast próbowali swoich szans w kontrataku, ale w decydującym momencie brakowało dokładnego podania.
Warta kończyła mecz w "10"
Mecz nadal był toczony w szybkim tempie, a akacje szybko przenosiły się z jednej na drugą stronę boiska. W 66. minucie Nene uciekł obrońcom Warty, ale jego strzał zdołał odbić Lis. Piłka wpadła pod nogi Jose Naranjo, który dopełnił formalności.
Szulczek zareagował błyskawicznie i zagrał va banque. Szkoleniowiec dokonał jednocześnie aż pięć zmian, czyli praktycznie wymienił pół zespołu. Pomysł może i miał szansę na powodzenie, gdyby nie faul Filipa Borowskiego, za który otrzymał drugą żółtą kartkę i „Zieloni” kończyli mecz w dziesiątkę.
Ostatni fragment spotkania nie był już emocjonujący. Podopieczni Adriana Siemieńca kontrolowali wydarzenia na boisku i mogli podwyższyć rezultat. Potężne uderzenie Jesusa Imaza Lis z najwyższym trudem sparował na rzut rożny.
Warta Poznań - Jagiellonia Białystok 1:2 (1:1)
Bramki: 0:1 Kristoffer Hansen (1), 1:1 Maciej Żurawski (32-głową), 1:2 Jose Naranjo (66)
Żółta kartka - Warta Poznań: Konrad Matuszewski, Miguel Luis, Filip Borowski, Dario Vizinger. Jagiellonia Białystok: Adrian Dieguez
Czerwona kartka za drugą żółtą - Warta Poznań: Filip Borowski (71)
Sędzia: Karol Arys (Szczecin)
Widzów: 1 058
Warta Poznań: Adrian Lis - Dimitris Stavropoulos (68. Wiktor Pleśnierowicz), Mateusz Kupczak, Bogdan Tiru - Filip Borowski, Miguel Luis (68. Jakub Kiełb), Maciej Żurawski (68. Niilo Maenpaa), Konrad Matuszewski - Tomas Prikryl (68. Stefan Savic), Dario Vizinger (68. Marton Eppel), Kajetan Szmyt
Jagiellonia Białystok: Zlatan Alomerovic - Michal Sacek, Mateusz Skrzypczak, Adrian Dieguez, Bartłomiej Wdowik - Dominik Marczuk (65. Tomasz Kupisz), Taras Romanczuk, Jose Naranjo, Nene, Kristoffer Hansen - Jesus Imaz