To na pewno nie będzie dla Anastasiego łatwe spotkanie. Gra nie tylko przeciwko swojemu państwu, ale także reprezentacji, którą jeszcze rok temu prowadził i zajął z nią czwarte miejsce w mistrzostwach świata. Sam szkoleniowiec zapewnił jednak, że trudniejszy dla niego był mecz przeciwko... Słowacji. Obie ekipy zmierzyły się w czwartek w Karlowych Warach w ćwierćfinale i lepsi okazali się biało-czerwoni (3:0).

Reklama

"Trenera Słowacji Emanuele Zaniniego znam od wielu lat, jesteśmy sąsiadami, nasze żony codziennie razem chodzą na basen, on był przez siedem lat moim asystentem. To naprawdę bardzo trudna sytuacja. Teraz moje serce jest biało-czerwone i dlatego rywalizacja z Włochami nie będzie taka trudna z sentymentalnego punktu widzenia" - powiedział Anastasi.

Włoski szkoleniowiec, który pracuje z polską kadrą od lutego, wierzy w medal biało-czerwonych, ale... nie złoty. "Wierzę w tych chłopców. Uwielbiam jak walczą. Zdobycie złota będzie jednak bardzo trudne. Rosja jest w tej chwili najlepszym zespołem w Europie. Jeśli wrócimy do Polski z medalem, będę naprawdę szczęśliwym człowiekiem" - podkreślił.

Jeśli jednak Polacy staną na najwyższym stopniu podium, Anastasi może zostać pierwszym w historii trenerem, który zdobył trzy złote medale mistrzostw Europy z trzema różnymi reprezentacjami. W 1999 roku triumfował z Włochami, a w 2007 z Hiszpanami. Pierwsze złoto wywalczył w Wiedniu. "Mam bardzo dobre wspomnienia związane z tym miastem. Miałem w 1999 roku niesamowitą ekipę, wygraliśmy łatwo, bez większych problemów. Teraz będzie znacznie trudniej. Oczywiście wierzę w ten zespół. Uważam, że nie trzeba być idealną drużyną, by zwyciężać w siatkówce" - zaznaczył.

Reklama

Do Czech i do Austrii Polacy przyjechali bronić tytułu wywalczonego przed dwoma laty w Izmirze. Niewielu było jednak optymistów, zwłaszcza po fatalnym występie w Memoriale Wagnera na dwa tygodnie przed inauguracją turnieju, kiedy biało-czerwoni przegrali wszystkie trzy mecze i zdobyli tylko jednego seta.

"Dziennikarze wtedy już mnie skreślili. Katastrofa, tragedia, co ten Anastasi robi - tak pisano i mówiono. A ja tylko spokojnie czekałem na rozwój sytuacji i byłem pewny, że będzie dobrze. Wiedziałem, że mamy szansę, by stanąć na podium. No i jesteśmy w półfinale... Jeśli chłopcy zagraliby bardzo dobrze dwa tygodnie temu, to nie byłbym dobrym trenerem. Oni mieli grać znakomicie w mistrzostwach Europy i na razie się udaje" - powiedział.

W piątek Polacy przemieszczą się z Karlowych Warów do Wiednia, gdzie w sobotę rozegrają z Włochami półfinał. Według planu mecz powinien odbyć się o 18.